niedziela, 13 października 2013

Rozdział 10. "Jak mnie prowokujesz to tera..."

          Obudziłam się, o dziwo 5 minut przed budzikiem. Pościeliłam łóżko, na którym spałam i zeszłam po cichu na dół kierując się do kuchni. Zrobiłam chłopcom duży stos naleśników i przykryłam je miską, żeby nie wystygły. Wyciągnęłam owoce, dżem i nutelle i postawiłam wszystko na stole. Napisałam im jeszcze krótką kartkę, że fajnie wczoraj było, i że zrobiłam im śniadanie, a, i że napiszę do nich po szkole. Przyczepiłam kartkę na lodówkę i wyszłam. Ruszyłam szybko do domu. Wykąpałam się, przebrałam, wzięłam szablony i poszłam do szkoły.

Wstałem wypoczęty, co mnie zdziwiło, bo późno poszedłem spać. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Przypomniałem sobie, że oglądaliśmy z Liss film i usnąłem w salonie. To skąd ja się wziąłem u siebie w pokoju? Kurde. Znowu przyprowadziła mnie do łóżka. I resztę też musiała pewnie poodprowadzać do swoich pokoi. A co z nią? Nie poszła do domu chyba, bo było dość późno. 
Wstałem i ruszyłem w stronę pokoju, który w sumie należał już do niej, ponieważ znajdowało się tam trochę jej rzeczy. Zapukałem, ale odpowiedziałam mi cisza. Otworzyłem powoli drzwi, ale pokój był pusty. Czyżby spała na kanapie, tak jak ostatnio? Skierowałem się do salonu, ale tam również jej nie było. Zrezygnowany poszedłem do kuchni. Już miałem otwierać lodówkę, gdy zobaczyłem kartkę i ładne, zgrabne pismo. Liss.
Chłopcy,
Wczorajszego wieczoru było fajnie, ale się wam przysnęło. Jacy wy jesteście ciężcy. Cudem doprowadziłam was do łóżek. Zaśmiałem się.
Niestety musiałam wyjść wcześnie, żeby się dostać do domu, wykąpać, przebrać i zebrać do szkoły. Nie chciałam was budzić, bo słodko spaliście, więc przygotowałam wam śniadanie. Wszystko jest na stole, a sok włożyłam do lodówki, żeby się nie zepsuł. Jak coś to napiszę do któregoś z was po szkole.
Smacznego.
Liss :)

Uśmiechnąłem się. Ona myśli chyba o wszystkim. Spojrzałem na stół i jedyne co na nim było to owoce, dżem, nutella i coś przykryte miską. Podniosłem ją, a moim oczom ukazał się stos naleśników. I jeszcze gotuje. Skarb. Zacząłem jeść. Były wyśmienite. Zdążyłem zjeść dwa, gdy do kuchni weszli chłopcy.
-Widziałeś gdzieś Liss.- Jako pierwszy odezwał się Liam. Wskazałem mu na kartkę, którą położyłem na stole. Przeczytali ją i dosiedli się do mnie. Niall zapatrzył się przez chwilę na naleśniki, ale szybko oprzytomniał i zaczął pałaszować.
-Znowu musiała się z nami męczyć. Nawet Harry spał u siebie.- Stwierdził Louis.
-No. Dziewczyna jest niesamowita. Spróbujcie jej naleśników. Niebo w gębie.- Powiedziałem i wskazałem talerz. Wzięli po jednym i zaczęli jeść.
W pomieszczeniu nastała cisza przerywana tylko pomrukami zadowolenia. Jedząc, myślałem o Liss. Była inna. Nie piszczała na nasz widok, nie zachowywała się jakoś inaczej, nie stroiła się godzinami, nie krępowałem jej, ani ona mnie. Czyżbym się zakochał ?
-Zayn. Idziesz na TV.- Z moich myśli wyrwał mnie głos Liama. Nie zauważyłem nawet, że wszyscy już zjedli i zaczęli wychodzić z kuchni.-Zayn!
-Sory. Zamyśliłem się. Możemy pogadać?
-Jasne. Chłopaki! Zaraz przyjdziemy! Mów.
-Ja się chyba zakochałem.
-Wiem. Widzę jak patrzysz na Liss. Każdy się już do niej przywiązał. Nie wiem czy wytrzymamy bez niej w tej trasie.
-O właśnie. Zaprosiła mnie na bal, który będzie w jej szkole i potrzebuje zespołu, który tam zagra. Zaproponowałem nas. Wtedy mamy przerwę w trasie, bo bal jest 23 czerwca. Nie chciała zapraszać jednego z nas, ale skoro będziemy tam śpiewać, to poprosiła mnie na swojego partnera. Dodatkowo po występie przebierzemy się i założymy maski, bo to jest tematem balu. Będziemy mieć spokój od fanek. Nie rozpoznają nas.
-Pomyślała o wszystkim. Anioł nie dziewczyna. Dokonałeś dobrego wyboru. Powiemy chłopakom.
-Tak, ale jest coś jeszcze. Amber podoba się Louis, a Kimi Niall, ale boją się ich spytać o bal, więc Liss chce to zrobić za nie. Dziewczyny poinformuje po fakcie. Harry'emu chce wkręcić Sofi. Ta to ma łeb. A no i ma taką koleżankę. Danielle się nazywa. Tańczy z nią. Myśli czy byś z niaą nie poszedł.
-No stary. Jeszcze raz gratuluje gustu. I nie ma problemu, o ile zareaguje tak samo jak one.
-Spoko, podobno nie jest naszą fanką i dzięki. Chodźmy do reszty.- Wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy w stronę salonu.

Na szczęście zdążyłam do szkoły na czas. Kimi i Amber czekały na mnie przed budynkiem. Przywitałam się z nimi i ruszyłyśmy zostawić swoje rzeczy w szafkach. Opowiedziałam im co wymyślił Zayn. Spodobał im się ten pomysł. Oczywiście nie wspomniałam o Louisie i Niallu. Dowiedzą się po fakcie, ale na pewno się ucieszą. Z moim pomysłem ruszyłam do gabinetu dyrektorki. Zapukałam.
-Proszę. O to ty Liso. Co cię do mnie sprowadza?- Ehh... Tylko ona mówi do mnie Liso, ale jak ktoś powie o Liss, to i tak wie o kogo chodzi.
-Dzień dobry. Tak. Przyszłam do pani w sprawie balu. Pomyślałam, że pewnie już wszyscy pokupowali kreacje  i za późno na wprowadzenie konkretnego tematu. Myślę, że najlepszym pomysłem będzie bal maskowy. Nikt nie będzie wiedział kto jest kim, i każdy będzie się dobrze bawił.
-To bardzo dobry pomysł. Dobrze się spisałaś, ale mamy mało czasu, a z tego co słyszałam, nie mamy jeszcze wynajętego żadnego zespołu.
-I po części dlatego tu jestem. One Direction zgodziło się zaśpiewać parę swoich kawałków. Nie chcą za występ pieniędzy, co daje nam więcej możliwości związanych z dekoracjami i kateringiem.
-Szkoda, że to twój ostatni rok. Jak ty za coś się bierzesz to nie na żarty.
-Dziękuję. Chciałabym się jeszcze o coś spytać. Na balu trzeba być obowiązkowo i z osobą towarzyszącą. Chciałabym zabrać ze sobą jednego z członków zespołu. Kimi i Amber też chciały zaprosić jednego z nich. Czy to będzie problem, jeżeli pójdziemy na niego z osobą nie z naszej szkoły? I czy oni będą mogli potem w tym balu uczestniczyć? Zamieszania ich osobami nie będzie, bo po występie się przebiorą i założą maski.
-Nie. Myślę, że nie. Bardzo szybko się z tym uwinęłaś. Potrzebujemy jeszcze plakatów promujących bal.
-Tak właśnie myślałam.- Sięgnęłam po torbę, która leżała obok  krzesła, na którym siedzę.- Zrobiłam je wczoraj.- Podałam je dyrektorce. Przyglądnęła się im.
-Dobrze. Rozwieś je w szkole. Do końca dnia jesteś zwolniona z zajęć, aby zająć się organizacją balu. Potrzebujesz kogoś do pomocy?
-Dziękuję. Tak. Myślę, że z Kimi i Amber się szybko uwiniemy.
-Dobrze.- Napisała coś na kartce, którą po chwili dostałam.- Idź i daj to nauczycielowi, z którym macie lekcje. To wasze zwolnienie z dzisiejszego dnia.
-Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
Wyszłam i skierowałam się do sali, w której miałam mieć lekcję. Zapukałam i weszłam. Dałam nauczycielce kartkę. Przeczytała ją i włożyła do dziennika.
-Dobrze. Kimi, Amber. Weźcie swoje rzeczy i możecie iść.- Popatrzyły na mnie dziwnie, ale uśmiechnęłam się do nich. Zaczęły się pakować. Gdy wyszłyśmy z klasy Amber spytała.
-O co chodzi?
-Musicie mi pomóc w przygotowaniach balu. Na razie rozwiesimy plakaty, a potem idziemy zamówić katering i dekoracje. Jesteśmy zwolnione z całego dnia.
-Ooo... A jaki jest temat balu?- Odezwała się Kimi.
-Bal maskowy. Zayn na to wpadł.
-Dobreee...- Przeciągnęła ostatnią literę.
-Z kimś idziecie, czy jeszcze na nikogo się nie zdecydowałyście?
-Nikt.- Odpowiedziały zgodnie.
-Świetnie. Amber zapraszasz Louisa, a Kimi Nialla.
-A pamiętasz o naszym układzie?
-Tak, pamiętam. Chciałam cię jeszcze poinformować, że Zayn jest moja osobą towarzyszącą na balu.
-Mówisz tak, bo chcesz, żebym w końcu zaprosiła Louisa.
-Nie. Naprawdę. Zayn idzie ze mną. Znaczy jest ze mną zaraz po ich występie. Tak czy inaczej Louis i tak będzie na balu. Wolisz, żeby poszedł na niego z tobą czy sam z resztą zespołu?
-A oni skąd tam się wezmą?
-Miałam załatwić zespół, to załatwiłam.
-I tak ci nie wierzę, że odważyłaś się zaprosić Zayna. Widzę, że ci się podoba.
-Nie wierzysz?- Nie czekając na odpowiedź wyciągnęłam telefon i napisałam do niego smsa.
J:Hej. Mam pytanie co do balu. Kiedy jesteś wolny, bo musimy iść na zakupy? Jak już idziesz ze mną, to musisz ładnie przy mnie wyglądać. Wysłałam wiadomość. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Z:Hej :D Też tak myślę, bo z tego co widziałem masz brązową sukienkę, a nie mam krawatu takiego koloru. A poza tym musimy mieć maski. A co do wyglądu, ja zawsze ładnie wyglądam.
J:Nie schlebiaj sobie tak.
Z:To są same fakty.
J:No ciekawe skąd je wytrzasnąłeś?
Z:Jak przyjdziesz to ci pokażę.
J:Haha. Jak będę chciała przyjść. Dobra kończę. Muszę wprowadzić plany balu w życie.
Z:Ok. I będziesz chciała przyjść. Kto by nie chciał?
J:Nie piszczę na wasz widok, nie proszę o autografy. Myślę, że dam sobie radę bez was.
Z:Zobaczymy. 
J:Ok. A teraz serio kończę. Pa ;*
Z: Pa :*
-Teraz mi wierzysz? A wiesz co to oznacza? Że Louis za niedługo ma dostać od ciebie zaproszenie na bal.
-Ale ja się boję.
-Nie masz czego. Na pewno się zgodzi, a po balu może będziemy do ciebie wołać Pani Tomlinson. Haha. Fajnie by było.
-A my do ciebie Pani Malik.
-Chciałabym. Kimi, ale ty chyba odważysz się zaprosić Nialla.
- Pewnie, że tak, ale mamy problem. Jak on ze mnę pójdzie, to potrzebujemy jakiegoś dobrego kateringu. Najlepiej Nandos.
-Ej! Dobry pomysł. Chodźcie. Od razu go załatwimy i pójdziemy zamówić dekorację.
Ruszyłyśmy w stronę Nandos. Zamówiłam menu. Jak dowiedzieli się, że ma być tam Niall, dorzucili nam gratis taką samą ilość jedzenia jaką zamówiłam.
 Następnym celem były dekoracje. Wybrałyśmy je w sklepie papierniczym. Zapłaciłam za wszystko. Postanowiłyśmy pójść na kawę.
Siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarni dobre 3 godziny. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że pora iść do domu. Zapłaciłyśmy za wszystko i każda poszła w inną stronę.
Wróciłam do domu koło godziny 18. Rozebrałam się i zostawiłam rzeczy w pokoju. Zeszłam do salonu i zaczęłam się zastanawiać co robić. Doszłam do wniosku, że dawno nie grałam w FIFĘ 12. Wzięłam pada i włączyłam grę.
Zagrałam może 3 mecze, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Zastopowałam ją i ruszyłam do wyjścia. Otworzyłam  je, a moim oczom ukazała się dobrze znana mi piątka chłopców. Oparłam się o futrynę i założyłam ręce na wysokości biustu.
-I kto tu nie mógł beze mnie wytrzymać?
-Dobra wygrałaś. Nudziło nam się bez ciebie.- Odezwał się Zayn.- Możemy wejść?
-Hmm... Nie.- Uśmiechnęłam się i ruszyłam z powrotem do salonu, zostawiając drzwi otwarte. Chłopcy zrozumieli mój gest, bo ruszyli za mną. Wzięłam pada i znowu zaczęłam grać. Czując ich wzrok na sobie wyłączyłam mecz. Minęłam ich i poszłam do garażu. Przyniosłam pady i wręczyłam każdemu po jednym.- To co meczyk? Po troje.
-To kto z kim?- Spytał Liam.
-Ja z Liss.- Odezwał się Harry.
-Nie, bo ja.-Louis
-Dlaczego wy, a nie na przykład ja.-Niall
Nawet nie zauważyli jak wyszłam. Wzięłam z pokoju piłeczki ping-pongowe. Po trzy z każdego koloru. Włożyłam je do pudełka i wróciłam do chłopców.
-Zamknąć się i losować!- Popatrzyli na mnie, a potem na pudełko. Pierwszy losował Liam, potem Zayn, Louis, Niall i Harry.- No to już wiadomo. Gram z Louisem i Niallem.
Zaczęliśmy mecz. Mieliśmy taki skład, że z łatwością wygraliśmy. Oczywiście reszcie to nie pasowało. Losowaliśmy jeszcze raz. Tym razem trafił mi się Louis i Liam. Haha. Znowu zwycięstwo. Harry się obraził z tego powodu.
-Ok. To nie gramy już jak macie zamiar się obrażać. Jestem zmęczona. Chyba idę spać.
-Nie!-Krzyknęli wszyscy.
-Och. Wiem, że dbacie, aby mi nie zabrakło w życiu rozrywki, ale snu też trochę potrzebuję.
-Oj no weź. Oglądnijmy albo poróbmy coś, ale nie idźmy spać.- Odezwał sieę Louis.
-Jak będziemy oglądać film, to na pewno wam tu usnę.
-Z tobą będzie łatwiej niż z nami.-Stwierdził Harry.
-No nie wątpię. Dobra, możemy oglądać, ale pod warunkiem, że jak zasnę i będziecie chcieli mnie położyć spać, to mnie dobudzicie.
-Ok. Może być. Liam, znajdź jakiś film.- Powiedział Niall i rozsiadł się na kanapie. Ja w tym czasie ruszyłam do kuchni, gdzie szukałam czegoś do jedzenia. Jedna szafka. Nic. Druga. Nic. Trzecia. Nic. W czwartej dopiero znalazłam popcorn, żelki i chipsy. Wyciągnęłam wszystko na stół. Z lodówki wyciągnęłam zimne piwo, pepsi i sok pomarańczowy. Nagle poczułam na karku czyjś oddech. Podskoczyłam i odwróciłam się. Dostrzegam brązowe tęczówki.
-Malik! Czy ciebie już do końca powaliło?! Zawsze musisz mnie straszyć?!
-Oj tam. Przeżywasz. Chciałem ci pomóc.
-A nie łaska się odezwać?!
-Mała, nie krzycz już.
-Jak mnie prowokujesz to tera...- Nie dokończyłam, bo Zayn mnie pocałował.
Na początku się opierałam. Próbowałam udawać silną i wmawiałam sobie, że nie mogę się temu poddać. Niestety. Jego usta były takie ciepłe. Poczułam jego ręce na mojej talii i plecach. Był delikatny, ale pewny siebie. Nie wytrzymałam dłużej. Przybliżyłam się do niego i poczułam, że się uśmiecha. Ta chwila mogła by trwać wieczność. Szkoda, że wszystko się kiedyś kończy. Odsunęliśmy się od siebie, a on się mi przyglądał i się uśmiechał.
-Nienawidzę, jak tak robisz. Miałeś mi pomóc z przekąskami, a nie...
-Wolę ciebie, niż przekąski.- Uśmiechnęłam się i zrezygnowana pokręciłam głową. Popcorn wsypałam do jednej miski, a chipsy do drugiej. Cały czas czułam na sobie wzrok Zayna.
-Nie przyszedłeś mi tu czasem pomóc?
-Tak, ale nie tylko po to.- Podszedł do mnie. Odwróciłam się do niego i podałam mu piwo.
-Niestety będzie ci to musiało na razie wystarczyć.
-Na razie.- Poruszył śmiesznie brwiami.
-Bo się rozmyślę i powiem, że już nigdy się to nie powtórzy.
-Ok. To ja wolę na razie.- Uśmiechnął się. Dlaczego on musi tak na mnie działać?- Pomyślałam.
Wyszliśmy z kuchni, a chłopcy kłócili się o to, jaki film będziemy oglądać. Toy Story albo Kapitan Ameryka. Szczerze. Żaden. Podeszłam do nich i wyrwałam im pudełka.
-Na kanapę!
-Ale...
-Żadnych "ale" Tomlinson.- Popatrzyli na mnie dziwnie, ale to zignorowałam. Otworzyłam szufladę.-Jaki gatunek?
-Hmm... Może oglądniemy "Toy Story"?-Spytał Liam.
-Ok. To oglądamy "Piraci z Karaibów. Na nieznanych wodach."- Louis się zaśmiał.- A potem wszystkie części "Toy Story"-Lou się skrzywił, a u Liama na twarzy zagościł wielki uśmiech.-Poczekajcie, skoczę na górę po koce.
-Idę z tobą.- No nie. Znowu Zayn. Aż się boję.
-Ok. To chodź. Poszukamy w innych pokojach.- Film się zaczął, ale my ruszyliśmy na piętro w poszukiwaniu kocy. Znaleźliśmy cztery, a piąty był u mnie w pokoju. Weszłam do środka i wzięłam go z łóżka. Na biurku zobaczyłam torbę z wystającym plakatem i przypomniałam sobie o balu.
-Zayn?
-Tak?
-Przypomniałam sobie o balu. Kiedy idziemy na tę zakupy?
-Nie wiem. Obojętnie. A kiedy chcesz?
-W sumie to mi obojętnie. Kiedy wyjeżdżacie?
-W niedzielę.
-Tak szybko?! To może jak wrócicie, podczas waszej przerwy?-Usiadłam na łóżku, a on usiadł obok mnie.
-Nie wiem, czy będziesz miała potem na to czas. Może w piątek? Przed wyjazdem?
-Może być.- Popatrzyłam się mu w oczy. Widziałam w nich smutek.- Dlaczego się smucisz?
-Nie, dlaczego?
-Zayn. Przecież widzę. Co się stało?- Westchnął.
-Ty widzisz chyba wszystko?
-Haha. Może nie wszystko, ale większość. To co się dzieje?
-Nic specjalnego. Tyle, że nie chcę wyjeżdżać. To zabrzmi dziwnie, ale przywiązałem się do tego miejsca i do ciebie.-Spuścił głowę.
-Nie śmiej się, ale ja tez się do ciebie przywiązałam i ciężko mi znieść, że wyjeżdżasz. Pociesza mnie fakt, że wrócisz i pójdziemy razem na bal.
-Tak, dla mnie też jest to pocieszeniem.- Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Dopiero teraz dotarło do mnie, że zakochałam się w Zaynie Maliku. W jego oczach, głosie, zapachu, dotyku. Zawsze idealnej fryzurze, dobrze dobranych ubraniach. W jego poczuciu humoru, w tym, że zawsze umie mnie rozbawić. Nie widzi we mnie tylko "niezłej dupy", ale dostrzega mój charakter. Zalety i dużo, dużo wad. I chyba je akceptuje.
Z moich zamyśleń wyrwał mnie jego głos.
-Liss. Wszystko ok? Wyłączyłaś się chyba na chwilę.
-Tak. Przepraszam.-Uśmiechnęłam się.- To co idziemy?- Wstałam z łóżka, podnosząc koce.- Wezmę jeszcze może ze trzy poduszki na wszelki wypadek.
-Ok. To co idziemy?- Wziął resztę koców. Wyszliśmy z mojego pokoju. W salonie dałam każdemu po kocu.
-Niestety, ktoś albo będzie bez koca, albo ma jeden na dwie osoby. W ostateczności ja nie muszę mieć, bo znając życie, zaraz go z siebie zrzucę.- Usiadłam na podłodze. Do mnie dosiadł się Zayn i przykrył mnie kocem.- Dzięki.- Szepnęłam i zaczęliśmy oglądać, jedząc żelki.
Mimo, iż film był śmieszny, oczy mi się zamykały. Nie miałam już siły walczyć z sennością. Zamknęłam oczy i usnęłam.
Poczułam nagle jak ktoś mnie unosi. Otworzyłam oczy. Widziałam trochę niewyraźnie. Ktoś niósł mnie do pokoju. Ale kto? Poczułam, jak ktoś mnie odkłada na łóżko.
-Liss? Mała. Będzie ci wygodnie spać w ubraniach?- Ten głos. Trochę się rozbudziłam. Wstałam i wyciągnęłam z szafy piżamę. Poszłam do łazienki i przebrałam się. Wróciłam, a on tam na mnie czekał. Siedział na łóżku.
-Która godzina?- Spytałam wchodząc pod kołdrę.
-1:30.
-A chłopcy gdzie?
-Śpią na dole.
-Może by ich zaprowadzić do pokoi?
-Nie. Wytrzymają na kanapie.- Podniósł się z zamiarem wyjścia.
-Nie zostawiaj mnie.- Popatrzył na mnie z troską? Tak. Chyba tak właśnie na mnie spojrzał.
-Jesteś pewna? Bo jak coś, to cały czas będę na dole.
-Tak, jestem pewna.- Podszedł do łóżka, ściągnął koszulkę i położył się obok mnie. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Poczułam jak mnie obejmuje, przyciąga bliżej i całuje w czoło. Z uśmiechem na twarzy usnęłam.



Coś mam za mało tej motywacji :D
Teraz mam warunek :)

5 komentarzy i dodaje następny rozdział :D

Tysiaxxx

6 komentarzy:

  1. O matko! Nie no ty mnie chcesz zamordować! Treść wspaniała, a jeszcze ta długość *___* Jesteś idealna !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Fajnie czytać coś takiego :D
      Pozdrawiam :**

      Usuń
  2. Rozdzial super a blog po prostu awww :* czekam na następny :D i jeszcze główna bohaterka jest z Zaynem po prostu żyć nie umierać <3 Gabrysia Kubala

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz nową czytelniczkę. :3
    Zajebisty rozdział. *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :) Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 22 yr old Structural Analysis Engineer Ferdinande Waddup, hailing from Fort Saskatchewan enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Sand art. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a 911. Kliknij ten link

    OdpowiedzUsuń