sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 13. "Zatrzymałyśmy się dopiero, gdy usłyszałyśmy szum wody i przekleństwa."

   Obudziły mnie promienie słoneczne. Musiało być wcześnie, bo słońce było jeszcze nisko na niebie. Otworzyłam szerzej oczy. Przypomniały mi się wszystkie wydarzenia tej nocy. Przekręciłam głowę i zobaczyłam Zayna. Chłopak jeszcze spał. Uśmiechnęłam się. Trzeba mu się jakoś za to odwdzięczyć.-Pomyślałam. Postanowiłam zrobić mu mega śniadanie. Chciałam się podnieść, ale chyba obudziłam Malika, bo pociągnął mnie z powrotem na materac.
-Szybko mi uciekasz.-Spojrzał na zegarek.- Jest dopiero po 6.- Patrzył na mnie i się uśmiechał. Matko ! Jak ja uwielbiam ten uśmiech.
-Trochę zgłodniałam. A poza tym muszę ci się jakoś odwdzięczyć i chciałam ci zrobić coś dobrego na śniadanie.
-Śniadanie może poczekać. Wolę jeszcze pospać.
-To śpij. A ja w tym czasie...
-Zostawisz mnie ?- Chłopak wszedł mi w słowo.
-Tak.
-A wiesz, że ci nie pozwolę.- Mówiąc to przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej obejmując.
-Matko! Z tobą coś ustalać. Męczarnia.
-Nie gadaj tylko chodź jeszcze spać. -Popatrzyłam na niego. Miał zamknięte oczy.
-Nie wiem ja ty, ale ja się już wyspałam.- Próbowałam się mu wyrwać.
-Nawet na to nie licz. Ja się jeszcze nie wyspałem, więc zostajesz. Albo z własnej woli, albo będę musiał cię trzymać.
-No jaki nie wychowany.
-Możliwe, ale lubię chodzić wyspany. A teraz już cicho. Śpimy.
-Ehh... Ale wiedz, że jestem pamiętliwa.- Chłopak podparł się na łokciach i popatrzył na mnie. Uśmiechnął się i pocałował mnie.
-Tak. Ja też. A to na pewno zapamiętam.- Popatrzyłam mu w oczy. Już nie były smutne i przygaszone jak wczoraj wieczorem. Zaśmiałam się i zamknęłam oczy z zamiarem dalszego spania. Zayn pocałował mnie jeszcze raz i położył się obok. O dziwo znowu usnęłam.

Obudził mnie czyjś szept.
-Co on tu robi?
-Nie wiem Loui, ale najwyraźniej miał swoje powody.-No i wiadomo kto jest u mnie w pokoju. Liam i Louis. Nie otwierałam oczu. Byłam ciekawa co jeszcze powiedzą.
-Budzimy ich na śniadanie?
-Chyba powinniśmy. Jest za dwadzieścia jedenasta.
Zerwałam się z łóżka.
-Która?! Nie mogliście przyjść wcześniej? Zayn wstawaj! Masz 20 minut i jedziemy! Kurde mam tyle roboty! Ale najpierw zakupy. Dobrze, że wszystko spakowałam wczoraj. Zayn!
-No już zaraz. Po co ten pośpiech. Mamy cały dzień na te zakupy.
-No właśnie, że nie mamy. Wstawaj!- Chłopcy patrząc na nas wybuchnęli śmiechem.- A wy z czego HA?! Przecież też z nami jedziecie. Za 20 minut widzimy się wszyscy przy wyjściu.
Malik zwlekł się z łóżka i poszedł do siebie. To samo zrobili Liam z Louisem.
Prawie godzinę później byliśmy w drodze do centrum. Poszłoby szybciej, ale Zayn musiał ułożyć sobie włosy. Nawet mi to nie zajmuje tyle czasu. Na szczęście dotarliśmy do galerii w miarę szybko. Udaliśmy się od razu do sklepu z garniturami. Niecałą godzinę zajęło nam dopasowanie do nich odpowiednich garniturów. Następnym sklepem był sklep z dodatkami. Tam dobraliśmy maski na bal. Odwiedziliśmy też parę innych sklepów, ale tam nie kupiliśmy nic.
Około godziny 15 byłam w domu. Zadzwoniłam szybko po dziewczyny. Zjawiły się u mnie po 20 minutach zwarte i gotowe.
-Ok. Wszystko mam spakowane. Pojedziemy moim. Namioty są 3, więc nie będzie problemów typu "posuń się, bo nie mam miejsca".
-To dobrze. A oni o tym wiedzą i w ogóle gdzie nas zabierasz.- Odezwała się Amber.
-Muhaha. Niespodzianka. Chodźcie. Trzeba jeszcze ich spakować.
-Dobra chodźmy.
     Zamknęłam dom. W garaży stał mój van. Sprawdziłam, czy na pewno wszystko mamy. Wyjechałyśmy z podwórka i podjechałyśmy pod dom zespołu. Weszłyśmy do środka i bez jakichkolwiek powitań ruszyłyśmy w stronę ich pokoi. Kimi do Nialla, Amber do Louisa, a ja do Zayna. Spakowałam go szybko. Zasunęłam torbę, gdy wpadł właściciel pokoju.
-Możesz mi powiedzieć co robicie?
-Niespodzianka. Zabieramy was na przejażdżkę. No nie patrz się tak. Sprawdź, czy nie chcesz wziąć jeszcze czegoś i złaź do salonu.- Podałam Malikowi torbę i wyszłam pakować następnego.
Po 20 minutach byliśmy w komplecie.
- Ładować się do samochodu. Porywamy was na małą wycieczkę. Tylko jeszcze wstąpimy po Danielle. Już jej pisałam. Ma czekać pod domem.- Zespól popatrzał na siebie niepewnie. Udało nam się przekonać ich do wyjazdu. Zapakowaliśmy się do vana i ruszyliśmy.
        Danielle, tak jak pisała, czekała na nas z torbą w ręce na podjeździe. Chłopcy zrobili jej miejsce z tyłu.
-Przedstawiam wam Danielle Peazer.
-Cześć. Danielle.- Dziewczyna przywitała się ze wszystkimi i zajęła miejsce koło Kimi i Louisa.
Po 2 godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Był to duży staw otoczony drzewami. W miejscu gdzie się zatrzymaliśmy znajdowała się duża polana z miejscem na ognisko. Pamiętam jak przyjeżdżałam tu z rodzicami. Zawsze spędzaliśmy tu wypady za miasto.
-Ładnie tu.- Odezwała się któraś z dziewczyn, kiedy wszyscy wysiedli z auta.
-Tak. Ale podziwiać będziemy później. Teraz się rozkładamy.- Otworzyłam bagażnik wozu i wyciągnęłam namioty.- Zielony jest trzy osobowy, brązowy dwu, a czerwony cztero, więc ten jest nasz. Do wybory do koloru. Mam nadzieję, że poradzicie sobie z nimi.- Mówiąc to wyciągałam materace, pościele i poduszki.
Zabrałyśmy się z dziewczynami za rozkładanie naszego namiotu. Poszło nam to w miarę sprawnie i po 15 minutach byłyśmy gotowe. Gorzej szło chłopcom. Zayn miał dzielić namiot z Liamem i Niallem, a Harry z Louisem. Tym ostatnim udało się rozłożyć namiot, ale pozostała trójka dalej kłóciła się o śledzie i linki. Nie mogłam już na to patrzeć. Dokończyłam rozstawianie namiotu.
-Ok. Najgorsze za nami. Chodźcie pozbieramy trochę drewna na ognisko.- Wszyscy wzięli się za zbieranie chrustu. Po 20 minutach mieliśmy sporą górę drewna. Rozpaliliśmy ognisko, a ja wyciągnęłam z samochody koszyki z jedzeniem. Było ich w sumie pięć. Znając możliwości Horana, może to nam nie starczyć do rana.-Pomyślałam.
-Mogłaś uprzedzić, to bym wziął gitarę. Weselej by było.- Na słowa blondyna zaśmiałam się i ruszyłam w stronę auta. Wyciągnęłam z niego trzy pokrowce z instrumentami. Jedną dałam Niallowi, a druga trafiła do Liama. Usiadłam między Kimi a Zaynem.
-To co gramy?
-Może coś spokojnego na razie, na rozgrzewkę?
-Jakieś propozycje?
-Hmm... Może jakąś waszą?- Spytała Kimi.
-Dobra. Little Things?- Zaczęliśmy grać. Nawet się zgraliśmy. Czasami ktoś zgrał za wcześnie, ale jakoś szło. Pośpiewaliśmy jeszcze trochę. Po jakiejś godzinie odłożyliśmy gitary i zaczęliśmy jeść. Tęskniłam za tym. Dawno nigdzie nie byłam poza miastem. Czas leciał szybko. Śmialiśmy się, gadaliśmy o głupotach, wygłupialiśmy się.
Nagle chłopcy wstali i odeszli kawałek. Patrzyłam na nich na chwilę, a potem zaczęłam gadać z dziewczynami. Naszą rozmowę przerwał krzyk jednej z nas. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam jak Kimi oddala się na rękach Nialla. Zerwałam się z miejsca nie dlatego, żeby za nimi biec. Pozostali biegli w naszą stronę, więc bez zastanowienia zaczęłyśmy uciekać. Z początku biegłyśmy razem, ale rozdzieliłyśmy się przy samym brzegu jeziora. Zatrzymałyśmy się dopiero, gdy usłyszałyśmy szum wody i przekleństwa. Wpadli. Zaczęłyśmy się śmiać. Pomogłyśmy im wyjść i zaprowadziłyśmy ich do ogniska. Z samochodu wyciągnęłam koce i ręczniki. Podałam każdemu po jednym, a na końcu podeszłam do Malika i przykryłam go ostatnim zestawem.
-Dzięki. Nie mogłyście krzyczeć "Uwaga, woda!"- Widać było, że chłopak cały się trząsł. Szkoda mi się go zrobiło.
-Nie. Żałujcie, że nie widzieliście swoich min.- Odpowiedziała Amber i zaczęła się śmiać. Zachichotałam, a chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
-No co? To było zabawne.
-Ale nie dla nas.-Chłopak ciągle miał drgawki. Ulitowałam się nad nim i przytuliłam się do niego. Był mokry, ale nie przeszkadzało mi to. Powoli przestawał się trząść. Objął mnie ramieniem, tym samym przykrywając kocem. Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas. Przyniosłam z samochodu coś na słodko i pianki. Każdy od razu się na nie rzucił. Jednak nie ma to jak pianki na ognisku. Niestety szybko się skończyły, ale za to mieliśmy dużo chipsów, żelków, czekolad i paluszków. Taki wypad nie zaliczałby się do udanych, gdyby nie było piwa. Każdy dostał po dwie butelki, żeby nie przesadzić. W końcu to ich ostatni dzień i zaczyna się trasa koncertowa. Ciężko będzie mi bez nich wytrzymać. Cieszę się, że spotkałam Liama na ulicy. Nie wiem jakby wyglądało teraz moje życie. Na pewno nie siedzielibyśmy tu teraz. Naszło mnie na wspomnienia.
Gadaliśmy dość długo. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu. Zbliżała się 3 w nocy. Chyba pora zacząć się rozchodzić. Odsunęłam się trochę od Malika i wstałam.
-Nie wiem jak wy, ale ja już usypiam. Jakbyście coś chcieli, to jestem w namiocie.
-I zostawisz mnie tak samego?- Spytał chłopak.
-Ależ oczywiście, że nie. Liam proszę, zaopiekuj się Zaynem.- Payne zasalutował mi i usiadł na wcześniej zajmowanym przeze mnie miejscu.
-Już mi lepiej, dzięki.- Uśmiechnęłam się i ruszyłam do namiotu. Przebrałam się w legginsy i luźny T-shirt. Włożyłam telefon pod poduszkę i usnęłam.


Taki sobie, ale nie chciało mi się pisać od nowa.
Może się spodoba :D
Tysiaxxx

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 12. "Z jego boku wypływała krew."

Poczułam coś na twarzy. Nie chciało mi się jednak wstawać, ale miałam złe przeczucia. Otworzyłam oczy, a nade mną pochylone były dziewczyny. W ręce Kimi spoczywał mazak. O nie ! Zabije ! Jak oparzona podniosłam się i zaczęła się wielka gonitwa. Po domu rozchodziły się tylko nasze śmiechy i wyzwiska. Nagle usłyszałam muzykę. Obejrzałam się i zobaczyłam Danielle przy wierzy. Z głośników leciał nowy Jason Derulo. Piosenka trochę ściszyła nasze krzyki, ale niewiele.
         Ganiałam je tak może pół godziny. W końcu zmęczona poszłam na górę do pokoju. Wzięłam z szafy jeansowe rurki, kremową bluzkę na ramiączkach, jeansową kamizelkę i szare trampki.  Do tego dobrałam czarną bransoletkę, tego samego koloru wisiorek w kształcie serca i torbę. Wzięłam prysznic, ubrałam się, rozczesałam włosy i zeszłam na dół. Dziewczyn jeszcze nie było. Usiadłam na kanapie i czekałam.
          Pojawiły się po 10 minutach. Zgłodniałyśmy, więc postanowiłyśmy coś upichcić. Siadłyśmy w kuchni i zaczęłyśmy przygotowywać śniadanie. O ile o tej porze można posiłek nazwać "śniadaniem". Z nimi nawet taka prosta rzecz nie może obejść się bez dobrej zabawy. Robiłyśmy kanapki. Każda wyglądała inaczej. Na jednych były śmieszne twarze, na innych słońca, księżyce. Bawiłyśmy się świetnie, a smakowały wyśmienicie.
Następnie siadłyśmy w salonie i nie wiedziałyśmy co ze sobą zrobić.
-Zagraj nam coś.-Amber przerwała ciszę panującą między nami. Poszłam na górę po gitarę.
-Co chcecie?
-No light, no light.- Zaczęłam grać i śpiewać. Po chwili dołączyła się do mnie Amber. Kimi i Danielle za to zaczęły tańczyć. Wstałam, i wciąż grając, dołączyłam do nich. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy. Nie zauważyłyśmy nawet, że zegar wybił godzinę 16. Dziewczyny stwierdziły, że muszą się już powoli zbierać. Pożegnały się ze mną i wyszły. Zabrałam gitarę i odłożyłam ją na swoim miejscu. Wróciłam do salonu i wzięłam telefon do ręki. Cztery nieodczytane wiadomości i siedem nieodebranych połączeń. Wszystkie od chłopaków. Zapomniałam o nich. Pobiegłam do sypialni spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę domu One Direction.
Gdy szłam, zaczęło się robić chłodno. Założyłam sweterek. Doszłam do drzwi i zapukałam. Po sekundzie w drzwiach stał cały zespół.
-Nie mogłaś odpisać? Nie wiedzieliśmy, co się z tobą dzieje.- Zaczął Liam.
-Wiem. Przepraszam, ale zapomniałam i dziewczyny były u mnie i tak jakoś wyszło.
-Dobra. Nie gniewamy się. Chodź, bo się zimno zaczyna robić.- Odezwał się Harry i wciągnął mnie do środka.-To co robiłyście?
-Jak to zwykle z nami bywa. Wieczorem seans filmowy, ploty i takie tam, ale głównie się wygłupiałyśmy. Trochę im pograłam, a potem musiały iść. A wy coś ciekawego robiliście?
-Nie. Trochę ogarnęliśmy dom. A tak poza tym to nic. -Powiedział Niall.
-Przez cały dzień praktycznie nie robiliście nic? Pozazdrościć można. Mnie tamte wariatki z łóżka wyciągnęły wcześnie. Nie miałam tak dobrze.- Rzuciłam się na kanapę.- Co robimy?
-Może małe karaoke?- Powiedział Liam. Rozejrzałam się po salonie.
-A może mały meczyk?
-Niestety mamy tylko 4 pady.
-Mogliście powiedzieć, że macie Play Station, to bym swoje przyniosła. Poczekajcie, jeszcze jest widno to skocze po nie.- Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi.
-Sama nie pójdziesz.-Odezwał się Louis.
-To chodź ze mną jak się tak o mnie boisz.
-Ja pójdę.-Malik szedł już w moją stronę.
-Ok. Tylko wracajcie szybko.- Powiedział Liam, gdy zamykaliśmy drzwi.
Całą drogę gadaliśmy. O balu, o ich trasie i o najróżniejszych głupotach jakie nam do głowy przyszły. Do domu dotarliśmy bezproblemowo. Znalazłam pady i schowałam je do torby. Z szafki wzięłam jeszcze trochę słodyczy dla Nialla. Uwielbiam jego miny, gdy wyciągam z torby smakołyki dla niego.
-Dobra mam chyba wszystko. To co, wracamy?
-Liss? Wiem, że głupio tak pytać, ale masz kogoś na oku?- Uśmiechnęłam się do niego.
-Oj Malik, Malik. A gdybym miała, to stałabym tu teraz z tobą? Na twoim miejscu stałby ten, który mi się podoba. A stoi on właśnie przede mną.-Ostatnie dopowiedziałam sobie w myślach. Widziałam jak jego oczy posmutniały, ale próbował to ukryć.- Ale nie smuć się. Masz szczęście, że stoisz tu Ty.- Podeszłam i pocałowałam go w policzek. Przytulił mnie.
-Farciarz ze mnie.-Odparł.
-To co idziemy?- Otworzył mi drzwi. Zamknęłam je na klucz. Wyszliśmy na chodnik, a chłopak podał mi rękę. Chwyciłam ją i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Dochodząc pod ich dom zauważyłam grupkę dziewczyn z Megan na czele. No po prostu świetnie.-Pomyślałam.
-Nie da się ich jakoś obejść?
-Możemy spróbować od ogrodu.- Stwierdził Zayn, ale było już za późno. Jedna z dziewczyn zaczęła krzyczeć.
-Patrzcie. To Zayn Malik! -Wszystkie biegły w naszą stronę, a po twarzy Malika wiedziałam, że nie wie co zrobić, żeby się ich pozbyć. Widząc tam Megan poczułam impuls. Przytuliłam chłopaka, szeptając.
-Ufasz mi ?- Przytaknął.-Chcesz się ich pozbyć to skaczemy przez płot.
-Nie no coś ty. Ale mam lepszy pomysł ?
-Jaki ?
-Mogę cię pocałować ?- Patrzył na mnie chwilę. Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco, a ten objął mnie w pasie i wpił w moje usta. Znowu poczułam ten słodki smak. Jego. Zaczęłam się rozpływać w jego ramionach. Kocham sposób w jaki całuje.W końcu to Zayn Malik. Odsunęliśmy się od siebie. Popatrzyłam mu w oczy. Były takie wesołe. Tańczyły w nich ogniki. Uśmiechnęłam się. Objął mnie w pasie i poprowadził w stronę domu, wymijając tym samym dziewczyny.
Ten nie trwał długo, ale wystarczająco, aby pozbyć się natrętów. Dziewczyny patrzyły z niedowierzaniem to na mnie, to na niego. Potem te spojrzenia stały się pełne nienawiści i zazdrości.
-Muszę częściej z tobą wychodzić na miasto. Chętnie mógłbym powtórzyć tę sytuację.
-A wiesz, że możesz to zrobić bez natrętnych fanek.-Spojrzał na mnie, a ja poruszyłam zabawnie brwiami. Wybuchnęliśmy śmiechem. Weszłam do domu i skierowałam się w stronę salonu. Rzuciłam torbę na kanapę i wyciągnęłam pady. Chłopcy zajęli się podłączaniem, a ja słodyczami.
-Niall. Chcesz coś zobaczyć?- Horan szybko podbiegł do mnie. Otworzyłam torbę tak, aby mógł do niej zaglądnąć. Uśmiechnął się szeroko, złapał mój bagaż i zaczął go rozpakowywać. Cieszył się jak małe dziecko, kiedy wyciągał 6 paczek swoich ulubionych żelków. Reszta zespołu patrząc co wyprawia blondynek, zaczęła się śmiać.
Wieczór mijał nam przyjemnie. Co jakiś czas Harry się denerwował, że nie może wygrać, ale Louis zawsze go pocieszał. Grałam w drużynie ze wszystkimi prócz Stylesa. Skończyliśmy mecz. Kolejne zwycięstwo. Mieliśmy znowu losować.
-Ja bez losowania jestem z Harrym, bo jeszcze z nim nie grałam.- Chłopak się ucieszył i stanął obok mnie.- To brakuje nam jednego.- Chłopcy zaczęli losować. Z nami był Zayn. Ostatni i decydujący mecz się zaczął. Przeciwnik był twardy. Niall, Loui i Liam w jednej drużynie nie wróży nic dobrego. Gra była zacięta, ale w rzutach karnych udało się ją wygrać. Harry cieszył się jak głupi. Wziął mnie na ręce i zaczął biegać po całym domu. Krzyczałam i śpiewałam z radości razem z nim, a reszta zespołu patrzyła na nas i się śmiała. Zaczęli biegać razem z nami. Raz byłam na rękach u Harrego, raz u Louisa, raz u Nialla. Gdy poczułam grunt pod stopami wpadłam na głupi pomysł.
-Poczekajcie chwilę. Jak was zawołam, to wyjdziecie do ogrodu.- Wybiegłam z domu. Skoro mają tyle energii, to trzeba ich trochę ostudzić. Podłączyłam węża ogrodowego i ustawiłam się naprzeciw drzwi.
-Dobra chodźcie! Tylko szybko! Musicie to zobaczyć!- Podziałało. Po chwili drzwi się otworzyły a na taras wbiegli chłopcy. Nie zdążyli zareagować. Włączyłam węża. Popłynęła woda. Ich reakcja była zabójcza. Próbowali wbiec do domu, ale każdy chciał iść pierwszy i jakoś im to nie wychodziło. Po jakimś czasie zrezygnowali z przepychanek, twierdząc, że i tak nic to im nie da. Zakręciłam wodę. Patrzyli na mnie z nienawiścią.
-Na nią !- Nagle krzykną Louis. Zespół zaczął biec w moją stronę, a ja bez zastanowienia wskoczyłam do basenu. O nie. Nie dam im tej satysfakcji.-Pomyślałam. Przepłynęłam pod wodą pół basenu, a gdy się wynurzyłam, chłopcy stali nad brzegiem. Ich miny mówiły same za siebie. ZABIĆ. Zrobiłam maślane oczka. Mój wzrok na dłuższą  chwilę padł na Zayna.
-A co ?  Raz się żyje.- Powiedział Malik i wskoczył do basenu. To samo zrobiła reszta. Mimo, iż basen nie był głęboki dało się w nim pływać. Wygłupialiśmy się i śmialiśmy. Właśnie toczyłam bitwą wodną z Horanem, gdy poczułam jak czyjeś ręce mnie od niego odciągają. Nie musiałam się nawet odwracać, gdyż wiedziałam kto to.
-Zayn ja cię chyba kiedyś uśmiercę!
-Nie krzycz. Znudziła mi się zabawa w basenie. Chodźmy do domu.- Wszyscy się zgodzili. Każdy poszedł do swojego pokoju. Dobrze, że w każdym była osobna łazienka. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, a mokre włosy rozczesałam i zostawiłam luźno, wcześniej wcierając w nie odżywkę.
Ubrana w piżamę, a mianowicie w krótkie spodenki i luźny T-shirt, ruszyłam do salonu. Myślałam, że chłopcy już się wysuszyli, ale na dole nikogo nie było. Usiadłam na kanapie. Czekałam chwilę, ale nikt nie przychodził. Zgłodniałam trochę, więc poszłam do kuchni. W lodówce znalazłam kurczaka. Nafaszerowałam go przyprawami i wstawiłam do piekarnika. Wyciągnęłam warzywa i zrobiłam sałatkę. Nastawiałam czasomierz i wróciłam do salonu. Pusto. Ruszyłam na górę. Pierwszy był pokój Nialla. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział. Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi. Pomieszczenie było puste, ale usłyszałam szum wody w łazience. Pewnie jeszcze bierze prysznic.-Pomyślałam. Później poszłam do Liama. Ten siedział na łóżku i zakładał koszulkę.
-Już w miarę suchy? Przyszłam sprawdzić gdzie jesteście, bo salon świeci pustkami. Pomożesz mi ich sprowadzić na dół? Niall jeszcze bierze prysznic.
-Jasne. To ja idę do Louisa i Harrego, a ty idź poszukać Zayna.
-Ok.- Rozeszliśmy się. Stanęłam przed drzwiami do pokoju Malika. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział. Złapałam za klamkę. W pomieszczeniu było ciemno. Podeszłam do biurka i zaświeciłam lampkę. Chłopak leżał na łóżku i chyba spał. Podeszłam do łóżka i klęknęłam przy nim.
-Zayn śpisz?- Szepnęłam. Chłopak otworzył oczy. Były smutne.- Coś się stało?- Podniósł się. Usiadłam obok niego.
-Sory. Nie słyszałem jak wchodziłaś. Co tam ?
-To ja się pytam co tam ? Co się stało?
-Nic.
-Zayn.
-No na prawdę nic.
-Coś ci nie wierzę, ale jak już się zdecydujesz powiedzieć, to wiesz gdzie jestem. A teraz chodź na dół.- Wstaliśmy. Zobaczyłam, że cały czas jest w tych samych ubraniach.- No nie. Nawet się nie przebrałeś. Do łazienki. Bierz piżamę i za 5 minut masz być w salonie.- Zayn poszedł do łazienki, a ja na dół.
-A gdzie Harry?
-Śpi. -Odpowiedział Louis.
-No na pewno.- Znowu poszłam na piętro. Wbiłam do pokoju Hazzy. -Styles wstawaj!- Nic. Spał jak zabity.- Harry wstawaj!
-Zaraz mamo.- Zaśmiałam się.
-Harry chodź. Kolację dobrą robię.- Chłopak podniósł głowę.
-A co?
-Kurczak, ale to ma być niespodzianka.- Styles zerwał się z łóżka jak poparzony. Szliśmy do chłopaków. Siedzieli na kanapie. Wpadł mi do głowy głupi pomysł. Zgasiłam światło i pociągnęłam Harrego na środek pokoju. Reszta zespołu zerwała się ze swoich miejsc. Ktoś ruszył w stronę włącznika. Cofnęliśmy się trochę, żeby na nas nie wszedł, a potem skoczyłam temu komuś na plecy. Zachwialiśmy się i wylądowaliśmy na ziemi śmiejąc się. Ktoś zaświecił światło. Leżałam na Liamie. Reszta się śmiała.
-Aż tak ci się z nami nudzi ?
-Skądże, ale nie chcę, żebyście się wy ze mną nudzili.
-To jest niemożliwe.- Zaśmiałam się. Nagle zadzwonił mi telefon. Kurczak.
Pobiegłam do kuchni i wyciągnęłam danie z piekarnika. Pięknie pachniało. Nagle usłyszałam krzyk Nialla i po chwili był już koło mnie. Położyłam kurczaka na półmisku i ustawiłam na stole.
-Kocham cię !
-Haha. Wiem.- Chłopak złapał mnie i obkręcił.
-Co tu się dzieje?- W drzwiach stali chłopcy i przyglądali się nam. Gdy Zayn zobaczył na stole kurczaka podbiegł do blondynka.
-Niall. Teraz moja kolej.- Malik podniósł mnie i zaczął krzyczeć.-Uwielbiam cię! Uwielbiam kurczaki ! Kiedy ja je jadłem !
-Haha. Fajnie, fajnie. Ale możesz mnie postawić to go pokroję.
Przy stole gadaliśmy na najróżniejsze tematy. W końcu pora było poruszyć także temat balu.
- Musimy jutro jechać na zakupy. Trzeba wam kupić garnitury i maski, bo w przerwie w trasie nie wyrobimy się.
-Ehh... Musimy?- Spytał Harry.
-Tak. Musimy. Dobra zmęczona jestem. Idę spać. Widzimy się jutro. Dobranoc. -Wstałam i poszłam do pokoju. Położyłam się i po chwili zasnęłam.
Byłam na jakiejś dużej hali. Wokół było pełno ludzi. Było ciemno. Nie wiedziałam co się dzieje. Nagle włączono reflektory i skierowano je na scenę. Stało tam całe One Direction. Po budynku rozniosły się krzyki dziewcząt. Po chwili z głośników wypłynęła melodia pierwszej piosenki. Chłopcy zaczęli śpiewać i wygłupiać się na scenie. Po paru utworach rozsiedli się na kanapie i odpowiadali na pytania. Widać, że bawili się przy tym świetnie. Udzielili odpowiedzi jeszcze na parę pytań i znowu zaczęli śpiewać.
Nagle na scenę wbiegła jakaś rudowłosa dziewczyna. Za nią podążyła ochrona, ale zaraz się zatrzymała. Zza paska wyciągnęła pistolet i zaczęła nim celować w zespół. Cała hala zamarła z przerażenia. Poczułam łzy. Uzbrojona dziewczyna zaczęła coś do nich mówić. Chłopcy starali się ją przekonać, aby odłożyła broń, ale to nic nie dawało. Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Zaczęłam kierować się pod scenę. Nie było łatwo, bo widownia dalej stała jak wryta i przyglądała się osobom na scenie. Chłopcy dalej starali się uspokoić rudą. Nagle zwróciła broń w stronę Zayna. Zamarłam na chwilę. W oczach chłopaka widziałam strach. Otrząsnęłam się szybko i wbiegłam na scenę. Dziewczyna nawet tego nie zauważyła, ale byłam zbyt wolna. Rudowłosa pociągnęła za spust, broń wystrzeliła, a Zayn upadł. Podbiegłam do winowajczyni i zepchnęłam ją ze sceny, ponieważ już celowała w Liama. Wpadła w tłum, a tam zajęły się nią fanki i ochrona. Uklęknęłam przy Maliku. Z jego boku wypływała krew. Zaczęłam krzyczeć. Poczułam jak ktoś mnie od niego odciąga. Obudziłam się.
Ktoś mną potrząsał. To był tylko sen.-Ucieszyłam się.
-Mała! Liss. Obudź się.- Ten głos. Usiadłam i przytuliłam się do chłopaka.
-Zayn.
-Co się stało? Krzyczałaś. Sen?
-Tak. Sory. Obudziłam cię?
-Nic się nie stało. Koszmar?
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak straszny. Nie zostawiaj mnie. Nie chce siedzieć sama.
-Haha. Nie mam zamiaru. Posuń się.- Zrobiłam chłopakowi miejsce, a ten położył się obok mnie. Objął mnie w pasie, a ja powoli zaczęłam usypiać. Poczułam jak całuje mnie w czoło. Przysunęłam się do niego i usnęłam.


Taki sobie, ale weekend się kończy i wypadało coś wstawić :D
Szkoda, że nie było komentarzy zbyt wielu. 
Liczę na więcej pod tym rozdziałem :D
Tysiaxxx