sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 13. "Zatrzymałyśmy się dopiero, gdy usłyszałyśmy szum wody i przekleństwa."

   Obudziły mnie promienie słoneczne. Musiało być wcześnie, bo słońce było jeszcze nisko na niebie. Otworzyłam szerzej oczy. Przypomniały mi się wszystkie wydarzenia tej nocy. Przekręciłam głowę i zobaczyłam Zayna. Chłopak jeszcze spał. Uśmiechnęłam się. Trzeba mu się jakoś za to odwdzięczyć.-Pomyślałam. Postanowiłam zrobić mu mega śniadanie. Chciałam się podnieść, ale chyba obudziłam Malika, bo pociągnął mnie z powrotem na materac.
-Szybko mi uciekasz.-Spojrzał na zegarek.- Jest dopiero po 6.- Patrzył na mnie i się uśmiechał. Matko ! Jak ja uwielbiam ten uśmiech.
-Trochę zgłodniałam. A poza tym muszę ci się jakoś odwdzięczyć i chciałam ci zrobić coś dobrego na śniadanie.
-Śniadanie może poczekać. Wolę jeszcze pospać.
-To śpij. A ja w tym czasie...
-Zostawisz mnie ?- Chłopak wszedł mi w słowo.
-Tak.
-A wiesz, że ci nie pozwolę.- Mówiąc to przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej obejmując.
-Matko! Z tobą coś ustalać. Męczarnia.
-Nie gadaj tylko chodź jeszcze spać. -Popatrzyłam na niego. Miał zamknięte oczy.
-Nie wiem ja ty, ale ja się już wyspałam.- Próbowałam się mu wyrwać.
-Nawet na to nie licz. Ja się jeszcze nie wyspałem, więc zostajesz. Albo z własnej woli, albo będę musiał cię trzymać.
-No jaki nie wychowany.
-Możliwe, ale lubię chodzić wyspany. A teraz już cicho. Śpimy.
-Ehh... Ale wiedz, że jestem pamiętliwa.- Chłopak podparł się na łokciach i popatrzył na mnie. Uśmiechnął się i pocałował mnie.
-Tak. Ja też. A to na pewno zapamiętam.- Popatrzyłam mu w oczy. Już nie były smutne i przygaszone jak wczoraj wieczorem. Zaśmiałam się i zamknęłam oczy z zamiarem dalszego spania. Zayn pocałował mnie jeszcze raz i położył się obok. O dziwo znowu usnęłam.

Obudził mnie czyjś szept.
-Co on tu robi?
-Nie wiem Loui, ale najwyraźniej miał swoje powody.-No i wiadomo kto jest u mnie w pokoju. Liam i Louis. Nie otwierałam oczu. Byłam ciekawa co jeszcze powiedzą.
-Budzimy ich na śniadanie?
-Chyba powinniśmy. Jest za dwadzieścia jedenasta.
Zerwałam się z łóżka.
-Która?! Nie mogliście przyjść wcześniej? Zayn wstawaj! Masz 20 minut i jedziemy! Kurde mam tyle roboty! Ale najpierw zakupy. Dobrze, że wszystko spakowałam wczoraj. Zayn!
-No już zaraz. Po co ten pośpiech. Mamy cały dzień na te zakupy.
-No właśnie, że nie mamy. Wstawaj!- Chłopcy patrząc na nas wybuchnęli śmiechem.- A wy z czego HA?! Przecież też z nami jedziecie. Za 20 minut widzimy się wszyscy przy wyjściu.
Malik zwlekł się z łóżka i poszedł do siebie. To samo zrobili Liam z Louisem.
Prawie godzinę później byliśmy w drodze do centrum. Poszłoby szybciej, ale Zayn musiał ułożyć sobie włosy. Nawet mi to nie zajmuje tyle czasu. Na szczęście dotarliśmy do galerii w miarę szybko. Udaliśmy się od razu do sklepu z garniturami. Niecałą godzinę zajęło nam dopasowanie do nich odpowiednich garniturów. Następnym sklepem był sklep z dodatkami. Tam dobraliśmy maski na bal. Odwiedziliśmy też parę innych sklepów, ale tam nie kupiliśmy nic.
Około godziny 15 byłam w domu. Zadzwoniłam szybko po dziewczyny. Zjawiły się u mnie po 20 minutach zwarte i gotowe.
-Ok. Wszystko mam spakowane. Pojedziemy moim. Namioty są 3, więc nie będzie problemów typu "posuń się, bo nie mam miejsca".
-To dobrze. A oni o tym wiedzą i w ogóle gdzie nas zabierasz.- Odezwała się Amber.
-Muhaha. Niespodzianka. Chodźcie. Trzeba jeszcze ich spakować.
-Dobra chodźmy.
     Zamknęłam dom. W garaży stał mój van. Sprawdziłam, czy na pewno wszystko mamy. Wyjechałyśmy z podwórka i podjechałyśmy pod dom zespołu. Weszłyśmy do środka i bez jakichkolwiek powitań ruszyłyśmy w stronę ich pokoi. Kimi do Nialla, Amber do Louisa, a ja do Zayna. Spakowałam go szybko. Zasunęłam torbę, gdy wpadł właściciel pokoju.
-Możesz mi powiedzieć co robicie?
-Niespodzianka. Zabieramy was na przejażdżkę. No nie patrz się tak. Sprawdź, czy nie chcesz wziąć jeszcze czegoś i złaź do salonu.- Podałam Malikowi torbę i wyszłam pakować następnego.
Po 20 minutach byliśmy w komplecie.
- Ładować się do samochodu. Porywamy was na małą wycieczkę. Tylko jeszcze wstąpimy po Danielle. Już jej pisałam. Ma czekać pod domem.- Zespól popatrzał na siebie niepewnie. Udało nam się przekonać ich do wyjazdu. Zapakowaliśmy się do vana i ruszyliśmy.
        Danielle, tak jak pisała, czekała na nas z torbą w ręce na podjeździe. Chłopcy zrobili jej miejsce z tyłu.
-Przedstawiam wam Danielle Peazer.
-Cześć. Danielle.- Dziewczyna przywitała się ze wszystkimi i zajęła miejsce koło Kimi i Louisa.
Po 2 godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Był to duży staw otoczony drzewami. W miejscu gdzie się zatrzymaliśmy znajdowała się duża polana z miejscem na ognisko. Pamiętam jak przyjeżdżałam tu z rodzicami. Zawsze spędzaliśmy tu wypady za miasto.
-Ładnie tu.- Odezwała się któraś z dziewczyn, kiedy wszyscy wysiedli z auta.
-Tak. Ale podziwiać będziemy później. Teraz się rozkładamy.- Otworzyłam bagażnik wozu i wyciągnęłam namioty.- Zielony jest trzy osobowy, brązowy dwu, a czerwony cztero, więc ten jest nasz. Do wybory do koloru. Mam nadzieję, że poradzicie sobie z nimi.- Mówiąc to wyciągałam materace, pościele i poduszki.
Zabrałyśmy się z dziewczynami za rozkładanie naszego namiotu. Poszło nam to w miarę sprawnie i po 15 minutach byłyśmy gotowe. Gorzej szło chłopcom. Zayn miał dzielić namiot z Liamem i Niallem, a Harry z Louisem. Tym ostatnim udało się rozłożyć namiot, ale pozostała trójka dalej kłóciła się o śledzie i linki. Nie mogłam już na to patrzeć. Dokończyłam rozstawianie namiotu.
-Ok. Najgorsze za nami. Chodźcie pozbieramy trochę drewna na ognisko.- Wszyscy wzięli się za zbieranie chrustu. Po 20 minutach mieliśmy sporą górę drewna. Rozpaliliśmy ognisko, a ja wyciągnęłam z samochody koszyki z jedzeniem. Było ich w sumie pięć. Znając możliwości Horana, może to nam nie starczyć do rana.-Pomyślałam.
-Mogłaś uprzedzić, to bym wziął gitarę. Weselej by było.- Na słowa blondyna zaśmiałam się i ruszyłam w stronę auta. Wyciągnęłam z niego trzy pokrowce z instrumentami. Jedną dałam Niallowi, a druga trafiła do Liama. Usiadłam między Kimi a Zaynem.
-To co gramy?
-Może coś spokojnego na razie, na rozgrzewkę?
-Jakieś propozycje?
-Hmm... Może jakąś waszą?- Spytała Kimi.
-Dobra. Little Things?- Zaczęliśmy grać. Nawet się zgraliśmy. Czasami ktoś zgrał za wcześnie, ale jakoś szło. Pośpiewaliśmy jeszcze trochę. Po jakiejś godzinie odłożyliśmy gitary i zaczęliśmy jeść. Tęskniłam za tym. Dawno nigdzie nie byłam poza miastem. Czas leciał szybko. Śmialiśmy się, gadaliśmy o głupotach, wygłupialiśmy się.
Nagle chłopcy wstali i odeszli kawałek. Patrzyłam na nich na chwilę, a potem zaczęłam gadać z dziewczynami. Naszą rozmowę przerwał krzyk jednej z nas. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam jak Kimi oddala się na rękach Nialla. Zerwałam się z miejsca nie dlatego, żeby za nimi biec. Pozostali biegli w naszą stronę, więc bez zastanowienia zaczęłyśmy uciekać. Z początku biegłyśmy razem, ale rozdzieliłyśmy się przy samym brzegu jeziora. Zatrzymałyśmy się dopiero, gdy usłyszałyśmy szum wody i przekleństwa. Wpadli. Zaczęłyśmy się śmiać. Pomogłyśmy im wyjść i zaprowadziłyśmy ich do ogniska. Z samochodu wyciągnęłam koce i ręczniki. Podałam każdemu po jednym, a na końcu podeszłam do Malika i przykryłam go ostatnim zestawem.
-Dzięki. Nie mogłyście krzyczeć "Uwaga, woda!"- Widać było, że chłopak cały się trząsł. Szkoda mi się go zrobiło.
-Nie. Żałujcie, że nie widzieliście swoich min.- Odpowiedziała Amber i zaczęła się śmiać. Zachichotałam, a chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
-No co? To było zabawne.
-Ale nie dla nas.-Chłopak ciągle miał drgawki. Ulitowałam się nad nim i przytuliłam się do niego. Był mokry, ale nie przeszkadzało mi to. Powoli przestawał się trząść. Objął mnie ramieniem, tym samym przykrywając kocem. Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas. Przyniosłam z samochodu coś na słodko i pianki. Każdy od razu się na nie rzucił. Jednak nie ma to jak pianki na ognisku. Niestety szybko się skończyły, ale za to mieliśmy dużo chipsów, żelków, czekolad i paluszków. Taki wypad nie zaliczałby się do udanych, gdyby nie było piwa. Każdy dostał po dwie butelki, żeby nie przesadzić. W końcu to ich ostatni dzień i zaczyna się trasa koncertowa. Ciężko będzie mi bez nich wytrzymać. Cieszę się, że spotkałam Liama na ulicy. Nie wiem jakby wyglądało teraz moje życie. Na pewno nie siedzielibyśmy tu teraz. Naszło mnie na wspomnienia.
Gadaliśmy dość długo. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu. Zbliżała się 3 w nocy. Chyba pora zacząć się rozchodzić. Odsunęłam się trochę od Malika i wstałam.
-Nie wiem jak wy, ale ja już usypiam. Jakbyście coś chcieli, to jestem w namiocie.
-I zostawisz mnie tak samego?- Spytał chłopak.
-Ależ oczywiście, że nie. Liam proszę, zaopiekuj się Zaynem.- Payne zasalutował mi i usiadł na wcześniej zajmowanym przeze mnie miejscu.
-Już mi lepiej, dzięki.- Uśmiechnęłam się i ruszyłam do namiotu. Przebrałam się w legginsy i luźny T-shirt. Włożyłam telefon pod poduszkę i usnęłam.


Taki sobie, ale nie chciało mi się pisać od nowa.
Może się spodoba :D
Tysiaxxx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz