Rano poczułam jak coś mnie ściska w talii. Otworzyłam zamglone jeszcze oczy i zauważyłam że siedzę Zaynowi na kolanach. Chłopak obejmował mnie w pasie, a Louis przytulał się tym razem do Malika. Uśmiechnęłam się na ten widok. Zeszłam chłopakowi z kolan tak, aby go nie obudzić i udałam się do kuchni. Zrobiłam gofry z owocami i bitą śmietaną na śniadanie i poszłam obudzić śpiochów.
-Ej! Pora wstawać.- Niestety to ich nie zbudziło. Podeszłam do Nialla i szepnęłam mu do ucha.
-Niall, skarbie zrobiłam ci gofry z bita śmietaną i owocami na śniadanie.- Wiedziałam. Po tych słowach zerwał się z kanapy i pobiegł w stronę kuchni, gdzie było przygotowane przeze mnie śniadanie.
Teraz trzeba obudzić resztę.- Pomyślałam. Pochyliłam się nad Louisem.
-Lou, przed domem jest pełno Kevinów. I zjadają twoje marchewki.- Chłopak otworzył oczy i popatrzył na mnie przerażony.-Co się stało?
-Keviny jedzą moje marchewki. Musimy je powstrzymać.
-Haha. Potem, teraz chodź na śniadanie zanim Niall wszystko zje.-
Teraz zostali mi jeszcze Liam, Harry i Zayn. Podeszłam do pierwszego i szepnęłam mu do ucha żeby wstawał. Ten jako jedyny zareagował normalnie, otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.
-Co to za zapachy?- Spytał.
-Zrobiłam wam śniadanie. Chodź.- Zaciągnęłam go do kuchni i poszłam po Malika i Stylesa. Po drodze napełniłam dwie szklanki lodowatą wodą i bez zastanowienia wylałam ich zawartość na smacznie śpiących chłopców.
-Aaaa!!!- Zarwali się krzycząc równocześnie, a ja zaczęłam się tarzać po podłodze ze śmiechu. Popatrzyli na mnie.
-O nie! Nie odpuszczę ci.- Odrzekł Zayn i rzucił się w moją stronę przytulając mnie do siebie. Był cały mokry. Próbowałam się wyrwać, ale bez skutku. Po chwili i po mnie ciekła woda, ponieważ pewien chłopak z burzą brązowych loków postanowił się zemścić.
Poszłam na górę i wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam włosy suszarką i owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki.
-Matko ! Co ty tu robisz ?-W pokoju stał Zayn.
-Przyszedłem do ciebie i chyba wybrałem dobry moment.
-Oj zamknij się i wyjdź.
-Ale...
-Wypad. -Zamknęłam za nim drzwi na klucz i ruszyłam w stronę garderoby, aby po chwili zastanowienia założyć na siebie
białą sukienkę na grubszych ramiączkach z brązowym cienkim paskiem, beżowy sweter i brązowe sandałki. Do tego dobrałam brązową bransoletkę i długi naszyjnik tego samego kolory. Wzięłam również brązową torbę na złotym łańcuszku, do której wrzuciłam książki. Gotowa przeglądnęłam się swojemu odbiciu, stwierdzając przy tym, że nawet nieźle wyglądam. Po chwili byłam już w kuchni, gdzie chłopcy kończyli śniadanie.
-Kurwa!- Krzyknął Louis, a ja się na niego dziwnie popatrzyłam.-Znaczy. Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję. Dobra ja się muszę niestety już zbierać. Zaraz szkoła.
-Odprowadzimy cię.- Odezwał się Zayn. Uśmiechnęłam się do niego.
-O nie, nie. Idziecie do domu się wyspać, bo przeze mnie zarywacie 2 nockę. Spanie na kanapie nikomu na dobre nie wyszło.
-OK. Ale potem ty do nas wpadasz. Jeszcze nie byłaś u nas w domu.
-Dzisiaj niestety nie mogę. Obiecałam dziewczynom, że się z nimi spotkam. Może jutro? Odpoczniecie ode mnie trochę, wyśpicie się i weźmiecie porządną kąpiel, bo wyglądacie jak siedem nieszczęść.
-Ehh... Dobra, nie przegadamy jej chłopaki. Którędy idziesz?- Rzekł Liam.
-W waszą stronę. Pójdę skrótem. Uuuu... To czyli ja was dzisiaj odprowadzam.
-Haha. Na to wygląda.- Powiedział Niall.
-OK. To chodźmy.
Szliśmy i cały czas się śmialiśmy z dowcipów Louisa, które wykręcił chłopakom. Najbardziej podobał mi się ten z Zaynem w roli głównej. Biedny Malik, skąd mógł wiedzieć, że w jego ukochanej suszarce jest pełno mąki. Efekt musiał być zarąbisty. Gdy doszliśmy do domu chłopców, pożegnałam się z nimi i dalej ruszyłam sama. Po drodze doszły do mnie Amber i Kimi.
W szkole jak zwykle nie działo się nic ciekawego, prócz jednego wydarzenia. Okazało się, że na zakończenie trzecich klas, czyli nas, odbędzie się wielki bal, na który będzie trzeba przyjść z osobą towarzyszącą. Na moje nieszczęście, obecność obowiązkowa. Za jakie grzechy! Nie żebym nie lubiła się bawić, ale wolę to robić w mniejszym gronie i bez osoby towarzyszącej. No cóż, trzeba będzie sobie kogoś znaleźć. Tylko kogo? Nie chcę przyjść z jakimś kolesiem, który będzie tylko pił, albo będzie mega nudny. O nie, tym razem to ja zaproszę kogoś, albo w ostateczności będę symulować chorobę. Tak. To moje wyjście awaryjne.
Jednak najgorsze dopiero przede mną. A mianowicie chodzi o kreację. W czym ja właściwie pójdę. Partnera można znaleźć "na odwal się", ale sukienka musi być idealna. Nie chcę wyglądać sztywno, ale na luzie a za razem elegancko.
Ehh... Będzie ciężko.-Pomyślałam.
Lekcje minęły jak z bicza strzelił. Postanowiłyśmy odwiedzić restaurację Nandos. Dawno tam nie byłyśmy. Zjadłyśmy obiad i pogadałyśmy z Sofii, naszą ulubioną kelnerką. Zapłaciłyśmy za wszystko i szłyśmy w stronę domu. Przez całą drogę rozmawiałyśmy o sukienkach. Każda chciała wyglądać wyjątkowo. Szłyśmy tak jakieś 20 minut, gdy trzeba było się rozstać. Przytuliłyśmy się na pożegnanie i każda poszła w swoją stronę.
Szłam, nie zwracając uwagi na mijających mnie ludzi. Mijając dom One Direction zobaczyłam postać stojącą pod nim. To była Megan.
A jakże by inaczej. W końcu to ich wielka fanka.
Z zamyśleń wyrwał mnie jej głos.
-Czego tu szukasz ofiaro? Zgubiłaś się?- Miałam w głowie ułożony kontratak. Już otwierałam usta, gdy ktoś mnie zawołał.
-Liss !- Oglądnęłam się i zobaczyłam chłopaków stojących w drzwiach i machających do mnie. Odmachałam im.-Bardzo zajęta jesteś?- Zawołał Zayn.
-Nie, a potrzebujecie czegoś konkretnego ode mnie?
-Tak. Brakuje nam jednej osoby do oglądania filmów.- Słowa te padły z ust Liama. Spojrzałam na Megan i uśmiechnęłam się.
-Dobra.- Otworzyli mi furtkę i zaprowadzili do domu. Jeszcze nigdy tu nie byłam. Zawsze przesiadywaliśmy u mnie.
Dom był trochę większy od mojego. Salon w jasnych, żywych kolorach, z którego było widać kuchnię i jadalnie, w ciemno czerwonych barwach. Na środku salonu stała ogromna kanapa. No na tej to na pewno się wszyscy zmieścimy.- Powiedziałam do siebie w myślach.
-No, nieźle się urządziliście.- Uśmiechnęłam się do nich, dalej przyglądając się pomieszczeniu.
-Dzięki. Chcesz się czegoś napić?- Zaproponował Harry.
-Nie dziękuję. To co robimy?
-Może film?- Tym razem odezwał się Horan.
-Dobra, ale ja wybieram.
-Ehh... niech stracę. Chodźmy.- Powiedział Zayn i pociągnął mnie za rękę.
-Ej! Mam lepszy pomysł. Zaraz będzie mecz. Anglia przeciw Irlandii. Oglądamy.- Spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.- Co?
-Lubisz football?- Zapytał Tomlinson.
-A kto nie lubi?- Uśmiechnęłam się zalotnie.- Ale muszę się przebrać. W tym będzie mi trochę nie wygodnie. Nie uważacie?
-To chodź. Dam ci coś.- Odpowiedział mi Zayn.
-Nie, nie trzeba. W domu mam swój zestaw kibica. Pójdę po niego.
-Może niech ktoś idzie z tobą.- Odezwał się Liam.
-OK. Ja mogę iść.- Odparł Malik.
-Serio nie trzeba Zayn. Poradzę sobie.
-Spoko. Ale i tak z tobą idę.
-Ehh... Dobra już lepiej chodźmy.- Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do mnie. Przez całą drogę nie rozmawialiśmy, ale czułam na sobie jego wzrok. W końcu się odezwałam.
-Czego mi się tak przyglądasz?
-Nie wiem Mała, ale jak jest na kogo, to się patrzę.
-Miło mi i przestań z tym "Mała".- W końcu doszliśmy do mnie. Pobiegłam na górę, ubrałam się w
luźne dresy i bokserkę, zmyłam makijaż i związałam włosy w luźnego koka.
-Wow! Nawet w takim stroju wyglądasz zajebiście.
-Dzięki. Poczekaj spakuję najpotrzebniejsze rzeczy, bo znając was nie wrócę pewnie do domu.
-Nie dość, że piękna to jeszcze inteligentna. Można się zakochać.
-Odezwało się bożyszcze nastolatek.- Po tych słowach teatralnie się ukłonił. Wzięłam torbę z ubraniami na zmianę i małą niespodzianką dla chłopców. Zayn zabrał mi moje rzeczy. Mówiłam mu, że sobie sama poradzę i nie musi tego za mnie nosić, ale się uparł. Wyszliśmy ode mnie i ruszyliśmy do nich. Szliśmy i gadaliśmy na najdziwniejsze tematy, o piłce, o moich lekcjach tańca, o koncertach i o sławie, jak na nich wpływa i co czują. Tak nam minęła droga do domu.
Zayn otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą, a ja od razu skierowałam się do salonu. Popcorn był zrobiony, a chłopcy siedzieli i czekali na nas.
-No w końcu, ile można czekać.- Jako pierwszy odezwał się Lou.
-Oj zamknij się- Powiedziałam uśmiechając się zalotnie do niego.- Lepiej pokażcie mi pokój, bo chcę zostawić swoje rzeczy. Znając życie nie będę wracała już dzisiaj do domu.
-Masz rację.Nie puścimy cię. Chodź zaprowadzę cię.- Odezwał się Zayn i ruszył w stronę schodów. Już miałam wziąć torbę, gdy ponownie znalazła się w rękach Zayna.
-Dobra Piękny. Prowadź.- Reszta zgromadzonych wybuchnęła śmiechem po moich słowach, a Zayn udając obrażonego zaczął kierować się na piętro. Przestałam się śmiać i poszłam za nim.
-Oj no skarbie nie obrażaj się.- Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.- Zayn. Nie każ mi cię nie wiadomo ile czasu przepraszać.- Znowu cisza.- Ehh... Niech stracę.- Dodałam bardziej do siebie.- OK. Piękny. To spełnię jedną twoją prośbę.- Po tych słowach się odwrócił, a ja na niego wpadłam. Objął mnie w pasie. Gdyby nie to, już dawno leżałabym na podłodze.
-Każdą?- Popatrzył mi w oczy. Z jego dało się wyczytać zaciekawienie.
-Nie licząc tych erotycznych skarbie. Na to nie masz co liczyć.- Uśmiechnęłam się zalotnie i zarzuciłam mu ręce na szyje.
-Pocałuj mnie.- Trochę mnie to zaskoczyło, ale nie dałam tego po sobie poznać i cmoknęłam go w policzek.- Nie o to mi chodziło.
-Trudno. Nie wyraziłeś się dostatecznie jasno. A teraz mógłbyś pokazać mi pokój?- Zapytałam i go puściłam, ale on nie dawał za wygraną.
-Dobrze. To pocałuj mnie w usta.
-Już za późno. Miałeś swoją szansę.
-Mam sam sobie wziąć swoje przeprosiny.
-No tylko byś sprób...- Nie dokończyłam, bo Zayn wbił się w moje usta.
Malik całował delikatnie, nie był gwałtowny, ani nachalny. Na początku czułam, że jest niepewny tego co w tej chwili robi, ale szybko oddałam pocałunek, otrząsając się z pierwszego szoku. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Zaczął całować pewniej, ale nadal był delikatny. Czułam, że uśmiecha się podczas pocałunku.
Gdy się od siebie odsunęliśmy, popatrzyłam mu w oczy, które były uradowane.
-Takie przeprosiny ci pasują?
-Tak, te były zdecydowanie lepsze.- Powiedział pełen satysfakcji. Złapał mnie za rękę i poprowadził do pokoju, który znajdował się między pokojem jego a Louisa.- Ten pokój może być już twój, gdy będziesz do nas wpadać. Czuj się jak u siebie w domu. Jak byś jeszcze czegoś potrzebowała to będę na dole.- Po tych słowach poruszał zabawnie brwiami i wyszedł.
Po 10 minutach zeszłam na dół. Chłopcy siedzieli na kanapie i czekali na rozpoczęcie meczu.
-Jeszcze się nie zaczął?- Po moich słowach wszyscy ma mnie spojrzeli, a Malik się uśmiechnął.
-Jeszcze nie, a mi już się popcorn kończy. Kto idzie do sklepu?- Odezwał się Niall.
-Oj blondasku ty mój kochany. Wiedziałam, że ci zabraknie, więc wzięłam z domu.- Chłopak rzucił się w moją stronę, wziął na ręce i zaczął się kręcić.
-Matko! Jak ja cię kocham!- Krzyczał cały czas się kręcąc.
-Dobra. Postaw nie to ci wszystko przyniosę.
-To ile ty tego masz?
-Trochę jest. Dlatego Malik ledwie z nią szedł.
-Ej! Nie prawda. Była lekka jak piórko.
-Tak. Widziałam twoją minę męczennika.- Po tych słowach chłopcy zaczęli się śmiać, a ja uciekać, bo Zayn zaczął mnie gonić. Pobiegłam na górę do "swojego pokoju" i szybko zamknęłam drzwi na klucz. Zdążyłam w ostatniej chwili. Chłopak próbował otworzyć drzwi, ale na marne.
-Kiedyś będziesz musiała wyjść!
-Bez obstawy na pewno nie.- Rzuciłam się na łóżko i napisałam sms'a do Nialla.
Jeśli chcesz zobaczyć i spróbować tego co dla ciebie mam, to pomóż mi z Malikiem. Wysłałam, a po chwili usłyszałam krzyk z dołu.
-Nadchodzę piękna niewiasto!- Doszły do mnie dźwięki oznaczające, że ktoś wbiega po schodach. Następnie Zayn, który najwidoczniej został odciągnięty przez chłopaków na dół, bo słychać było tylko.-Ej! Dobra dam jej spokój. Na razie.- I znowu krzyki. Niall próbował otworzyć drzwi. Przekręciłam klucz a w przejściu stanął dumnie blondyn.
-Pomożesz mi.- Powiedziałam i wyciągnęłam z torby 6 torebek z popcornem, 3 paczki żelków i 4 paczki paluszków. Niallowi zaszkliły się oczy. Dopiero gdy wyciągnęłam z niej 3 zgrzewki piwa poleciała mu jedna łza szczęścia po policzku. Wzięliśmy prowiant i zeszliśmy na dół, a tam czekała na nas pozostała czwórka. Chyba się zmówili, bo rzucili się w moją stronę i zaczęli łaskotać. Gdyby nie Niall byłoby po mnie.
-Ej! Zostawcie moja niewiastę! Patrzcie jak się zaopatrzyła na dzisiejszy wieczór.- Powiedział pokazując piwo i jedzenie. Zaczęli mnie ściskać i całować po policzkach.
-Jesteś boska!- Harry.
-Kochamy cię!- Liam.
-Wyjdź za mnie!- Louis. Zaśmiałam się na te wyznania.
-Wybacz Loui, ale zawsze będę na drugim miejscu, zaraz po marchewkach.
-Tak masz rację. Marchewki to championy.
-Dobra oglądamy. Liss za kim jesteś?- Powiedział Liam.
-OK. Chodźmy. A wy za kim?
-Anglia, Anglia, Anglia, Anglia, Irlandia.- Jedynie Blondyn kibicował Irlandii co mnie niezmiernie ucieszyło.
-A ty Niall jak zwykle. Irlandia przegra. Liss a ty za kim?- Wypalił Loui.
-Irlandia.- Po tych słowach głodomór się ucieszył.
-Jak za Irlandią!? Ty zdrajco mały. Pójdziesz do piekła.- Krzyknął Louis.
-Możliwe, ale z Niallem.- Uśmiechnęłam się do chłopaka.- Dobra oglądamy?
-Tak!- Krzyknęli wszyscy razem. Siadłam obok Nialla i Liama i zaczęliśmy oglądać. Anglia może i grała lepiej od Irlandczyków, ale jednak druga drużyna zdobyła dwa gole, tym samym wygrywając mecz z wynikiem 2:0. Zaczęliśmy z blondynkiem tańczyć i wygłupiać się. Jednak nie cieszyłam się długo, bo poczułam jak ktoś mnie łapie w pasie i przerzuca przez ramię.
-Malik puszczaj mnie!
-Nie ma mowy Mała. Wygraliście i mamy dla was nagrodę.
-O nie!
-O tak.
-Nie, proszę. Tylko nie basen. Skąd mam wiedzieć co wy w nim robicie.- Niestety było już za późno.
Chłopak wrzucił mnie do niezbyt ciepłej wody. Obok mnie wylądował Niall.- No nie! Nie odzywajcie się do mnie. FOCH!- Mówiłam wychodząc z basenu, a chłopcy się ze mnie śmiali. Ruszyłam w stronę drzwi do środka, ale coś mnie podkusiło i zdążyłam wepchnąć Zayna i Liama do wody. Szukając ratunku złapali się Louisa, który stal między nimi.
-Nie. Mieliście rację. Jest się z czego pośmiać.- Po tych słowach zaczęłam uciekać, bo wiedziałam co mnie spotka. Zamknęłam się w pokoju. Po chwili ktoś zaczął naciskać klamkę. A nie mówiłam. Dodałam do siebie
-Dobranoc chłopcy.
-Ej! No weź. Przepraszamy. Zagrajmy w butelkę.- Odezwał się Loui.
-Nie. Jestem zmęczona.
-No prosimy cię.
-Dobra, ale jak znowu wyląduję w basenie to idę do domu.
-OK!- Odpowiedzieli chórem. Otworzyłam drzwi, przed którymi stali. Złapali mnie za ręce i pociągnęli do salonu gdzie czekali na nas Niall, który był cały mokry i Harry. Tylko jego oszczędziłam.
Wzięliśmy pusta butelkę po piwie.
-Dobra. To kto zaczyna?- Pierwszy odezwał się Lou.
-Damy mają pierwszeństwo.- Wtrącił Zayn.
-Och. Kochany jesteś.- Uśmiechnęłam się do niego.-A teraz dawać mi tę butelkę! Louis!
-Wyzwanie.- Po tych słowach jeszcze bardziej się uśmiechnęłam.
-Masz mi oddać wszystkie swoje marchewki i nie prosić o ich zwrot. Dostaje je bezzwrotnie.
-Nie! Tylko nie moje marchewki! Jesteś podłą osobą!
-Wybrałeś wyzwanie, więc wyskakuj z marchewek.- Chłopcy turlali się po podłodze ze śmiechu, a Lou, który udawał, że płacze, oddał mi swoje marchewki. Graliśmy jeszcze długo. Niestety Liam zabrał mi moje marcheweczki i musiałam zrobić Niallowi naleśniki na kolacje.
Wyzwania rządzą. Teraz kręcił Zayn.
-Liss! Świetnie, na to liczyłem. Prawda czy wyzwanie?
-Eh. Ciężki wybór, ale z tego, że już nie mam siły, biorę prawdę.
-Oj no weź! Miałem takie dobre zadanie dla ciebie.
-Przykro mi skarbie. Dawaj pytanie.
-Eh.. OK. To powiedz nam coś czego nie wie nikt, nawet Kimi i Amber.
-Ooo... Ciężko będzie. Hmm... O wiem! Mam tatuaż na karku. Dziewczyny o nim nie wiedzą, bo nie lubią tatuaży, a mnie kręcą.
-Pokaż!-Krzyknął Niall.
-Sory kotecki, ale to już jest następna kolejka. Teraz ja.- Niechętnie oddali mi butelkę. Wypadło na Harrego.
-Wyzwanie.
-Świetnie. Wyprostuj włosy.
-O nie! wszystko tylko nie włosy.
-Za późno. Jazda na górę prostować.- Po wielu nieudanych próbach błagania wreszcie poszedł do łazienki. Gdy wrócił nie mogliśmy wytrzymać ze śmiechu. Lou się nawet popłakał. Wkurzony Harry poszedł na górę i po 10 minutach wrócił z umytymi włosami. Zaczął kręcić. Wypadło na mnie.
-OK. Dam ci okazję do swojej, już pewnie planowanej w łazience, zemsty. Wyzwanie.
-Tak! Masz pocałować kogoś. Niech pomyślę... Mnie! Jakoś musisz mnie przeprosić za te włosy.- Zaśmiałam się. Wstałam i podeszłam do niego.
-Nie mam za co cie przepraszać. A teraz dobranoc, jestem zmęczona.- Dałam mu buziaka policzek i ruszyłam w stronę schodów.
-Ej! A my?- Odezwał się Niall.
-Dobranoc chłopcy.- Uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka, ale nie chciało mi się spać. Wyciągnęłam książkę, którą wzięłam z domu. Zaczęłam czytać.
Z "mojego świata" wyrwało mnie pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam je. Przede mną stał Zayn.
-Coś się stało?
-Nie. Nie mogłem spać i postanowiłem iść do któregoś z chłopaków, ale zobaczyłem, że u ciebie się świeci światło, to pomyślałem, że przyjdę.
-A spoko. To wchodź.- Odsunęłam się wpuszczając go do środka. Zamknęłam drzwi i chciałam rzucić się na łóżko.
-O nie! Wypad z mojego łóżka!
-Oj no weź. Chodź się najwyżej połóż ze mną.
-No na pewno. To moje łóżko!
-Dobra nie krzycz już tylko chodź, bo ja ci na pewno nie zejdę.
-Eh... Jeszcze się kiedyś z tobą policzę.
-Dobra, dobra. Idziesz czy mam się nie przesuwać?
-O nie! Suwaj się.- Po tych słowach weszłam pod kołdrę. Zayn popatrzył na mnie z niedowierzaniem, jakby nie spodziewał się tego, że jednak się z nim położę.
-To czego nie możesz spać?- Spytałam po chwili.
-Nie wiem. Po prostu. A tobie się tak nie zdarza?
-Zdarza. Na przykład teraz.
-Ooo... Ale zbieg okoliczności. Jakbyś była u siebie w domu, to byś się bez takiej zajebistej osoby jak ja zanudziła do rana.
-Ehem. Zajebistej. Haha. Jakie wysokie mniemanie o sobie.
-No a nie? Każdy ci to powie.
-Ale ja nie słucham każdego.
-Dobra, dobra. To co robiłaś zanim zaszczyciłem cię obecnością?
-Czytałam.
-Czyli dobrze, że przyszedłem.
-No dla kogo dobrze dla tego dobrze.
-Oj no weź. Nie mogłem spać i od razu pomyślałem o tobie, a ty taka nie miła jesteś.
-Wybacz. Taka moja natura.
-Nie wyglądasz na wredną. No, ale nie chcę się z tobą kłócić. Może o czymś pogadamy żeby umilić sobie czas.
-Dobra. Możemy. To opowiedz mi o waszym życiu.
To co opowiadał było naprawdę bardzo ciekawe. Znaczy wiem, że życie mają bombowe, ale jego historie o Louisie i jego numerach były mocarne. Całe ich życie jest niesamowite. Wywiady, koncerty, fani. Może być to męczące, ale Zayn opowiadał to wszystko z takim zapałem, że aż trudno było go nie słuchać. Mówił, że czasem są naprawdę padnięci, ale i tak bardzo kochają swoje życie.
-A może teraz ty mi coś opowiesz o sobie? I chciałbym w końcu zobaczyć twój tatuaż.
-Dobra, ale postaram ci się to skrócić.
-Jak chcesz.- Uśmiechnął się do mnie i umilkł, dając mi znać, że mogę zacząć mówić.
I tak mijały nam kolejne godziny, na wysłuchiwaniu o moim szczęśliwym i pełnym miłości dzieciństwie, potem o śmierci mamy, której bardzo mi brak, o śmierci babci, która zastąpiła mi matkę. Mówiłam mu wszystko, o tacie, który nie ma już dla mnie czasu, że go w ogóle nie widuje. O tym jak poznałam Kimi i Amber, o Megan. Nie przerywał mi. Słuchał uważnie o moich zainteresowaniach i o tym czego nienawidzę, zaletach i wadach, ulubionym jedzeniu, miłości do tańca i muzyki. Najbardziej bałam się mu pokazać tatuaż, ponieważ zauważyłam na jego ramieniu jest dosłownie taki sam.
-Czy teraz mógłbym zobaczyć twój tatuaż?
-Nie ma w nim nic szczególnego. Zwykły znaczek. Ale ok. Tylko się nie zdziw, bo widujesz go codziennie.
-Serio? Dobra nie trzymaj mnie dłużej w niepewności i pokazuj go.- Uniosłam włosy ukazując czarny mikrofon. Zayna chyba trochę zatkało.- Skąd ty go...? Od jak dawna?
-Chciałam się kiedyś zbuntować ojcu i go zrobiłam, ale bałam się go komuś pokazać. A od jak dawna? Od około 3 lat. Chyba. Jakoś tak.
-Sporo nas łączy.
-No trochę. Muzyka, styl, tatuaż.
-Haha. Jakbyśmy się uparli, to by się jeszcze coś znalazło.
-Ej. A wiesz, że masz rację. Od tego gadania z tobą spać mi się zachciało, a tobie?
-Mi też. To ja idę do siebie. Dobranoc.- Pocałował mnie w czoło i wstał z łóżka.
-Nie czekaj. Jak chcesz to możesz zostać. I tak długo nie pośpimy.
-Serio? Nie będę ci przeszkadzać.
-Nie. Za dużo o mnie wiesz.
-Ok. To posuń się.- Przesunęłam się i położył się obok mnie. Chwilę to trwało zanim przestaliśmy się sobą krępować.
-Dobranoc.
-Dobranoc.- Po chwili już słodko spaliśmy.
Kolejny rozdzialik :D Sorka że tak późno :D
Szkoda mi tylko braku komentarzy :D Liczę. że to się zmieni :P
Tysiaxxx