czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 15. "W końcu"

       
Było 5 komentarzy to jest i rozdział :D
Co do następnego, czytajcie niżej :D

    ____________________________________________________________________________

         Dzisiaj miał wrócić zespół. Paul, ich manager, powiedział, że nie da rady po nich przyjechać, więc poprosił nas. Zgodziłyśmy się od razu.
         Wstałam dość wcześnie. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, spięłam je w koka, którego obwiązałam warkoczem zasłaniając gumkę i poszłam do szafy. Z racji tego, że jest czerwiec postanowiłam założyć spódnicę, biały gorset, kurtkę jeansową i białe trampki. . Wyszłam z pokoju na śniadanie. Tata zostawił mi talerz kanapek i sok. Zjadłam szybko i usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi a przede mną stały dziewczyny. Wpuściłam je do środka i zaprowadziłam do kuchni. Dziewczyny miały na sobie spodenki i zwykłe topy. < Amber, Danielle,  Kimi >
        W końcu. Czekałyśmy właśnie na lotnisku. Ich samolot już wylądował, ale po chłopcach ani śladu. W pewnym momencie chyba zauważyłam Liama.
-Liss!
-Liam!
Podbiegłam do chłopaka i przytuliłam go mocno. Po mnie zrobiły to Kimi, Amber i Danielle.
-Gdzie reszta?
-No za mną.- Odwrócił się, ale nikogo nie było.- A tych gdzie wywiało?
Po chwili usłyszałam wołanie o pomoc. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam jak około 10 dziewczyny odciągają gdzieś Louisa. Amber zachichotała.
-No weż idź mu pomóc.
-Czemu akurat ja ?
-Bo to ty idziesz z nim na bal.
-Ehh...-Podeszła do nich.-Mogłybyście zostawić mojego chłopaka? Dawno go nie widziałam. Lou!
-Amber! - Przytulił dziewczynę szepcząc.- Dzięki.
-Spoko. A teraz chodź.-Podeszli do nas i usiedli na plastikowe krzesła.
Czekaliśmy na resztę, ale ani śladu. W tłumie mignęły mi włosy Zayna i jego blond pasemko, ale tylko przez chwilę. Potem zniknęli.
Staliśmy na lotnisku już pół godziny. Liam chodził w kółko, a Louis siedział i próbował poprawić nam humory. Przyznam, że zaczynam powoli się martwić. Co prawda tłum fanek dalej stoi i piszczy, ale no bez przesady.
-Dobra. Ja nie mam zamiaru dłużej tu siedzieć. Laski, idziemy. Wy zostańcie, bo i was będziemy musiały szukać.
-Okej, ale bądźcie pod telefonami.
-Spoko. Jak coś to pisz, bo dzwoniąc raczej się nie dogadamy przy takim hałasie. A wy.- odwróciłam się do dziewczyn.- Każda szuka jednego. Znajdzie, przyprowadza tu i spadamy.
-Okej. -Odpowiedziały mi jednocześnie.
-To idziemy.
Ruszyłyśmy w stronę tłumu. Ciężko było nam się przepchać do środka, ale udało się. Rozdzieliłyśmy się. Kimi poszła w prawo, Amber w lewo, a ja dalej szłam do przodu. Nie było łatwo, ale po paru przepychankach zobaczyłam zdezorientowanego Nialla. Rozglądał się i nie wiedział chyba gdzie jest.
-Niall! Niall!- Nic. No racja. Przecież każda krzyczy jego imię. Dopchałam się do chłopaka i pociągnęłam go w stronę wyjścia. Horan trochę się wyrywał, jak tylko zorientował się przez kogo jest ciągnięty, ożył i zaczął się przepychać. Udało się. Wyszliśmy.
-Dziękuję. Osaczyły nas i rozdzieliły.
-Niall. Spoko. Chodź do reszty. Tam są.- Wskazałam na grupę stojącą pod drzwiami. Były tam już dziewczyny.
-Niall!- Wszyscy się na niego rzucili. No prawie wszyscy. Nie było z nami Malika.
-A gdzie Zayn ?
-Nie znalazłam go. Słyszałam jak go wołają, ale nie byłam w stanie tam dojść. Jest ciężko. Stała tam Megan z "przyjaciółeczkami".
-Kimi. Już nie tłumacz się, nie musisz. Gdzie one są ?
-Tam gdzie się rozdzieliłyśmy. Ja poszłam w prawo i jak usłyszałam jego imię, to zaraz przede mną stanęła jej świta.
-Dobra. Chodź. We dwie się dopchamy. Zaraz wracamy.
Po raz kolejny przedzierałyśmy się do przodu. Rzeczywiście była wśród tego tłumu Megan. Stała na samym początku. Zobaczyłam go. Coś do niego mówiła. Była bardzo pewna siebie. Próbowałam tam podejść,ale jej koleżanki oddzielały mnie od chłopaka. Musze je jakoś obejść. Przeszłam kawałek dalej pokazując Kimi, żeby poszła z drugiej strony. Ominęłam kilka przejętych fanek. Niektóre były naprawdę zdesperowane. Kiedy mogłam spokojnie podejść do Zayna złapałam go za rękę, a on nagle się obrócił wyrywając ją z mojego uścisku. Po tym jak mnie zobaczył od razu rzucił się w moją stronę.
-Liss!- Przytulił się do mnie.- Gdzie reszta ?
-Chodź.- Pociągnęłam go w stronę barierek. Na drodze jednak staną nam nie kto inny jak Megan.
-A wy gdzie się wybieracie ?
-Jak najdalej od ciebie. Chodź.
-Nie tak szybko. On zostaje.
-No chyba śnisz. Napisz do Kimi i Amber. I niech wezmą Danielle.- To ostatnie szepnęłam do chłopaka. Wyciągnął telefon i po chwili dał znać, że wysłał. Po chwili pojawiły się dziewczyny. Odciągnęły Malika, a ja ruszyłam za nimi. Nie zaszłam za daleko. Poczułam rękę na ramieniu.
-Pamiętaj, że to jednak nie koniec.
-Haha. Nie wątpię. -Zaśmiałam się i poszłam dalej. Doszłam do barierki i przeszłam przez nią. Ochrona pilnowała, aby żadna fanka nie przeszła na tę stronę. Przy wyjściu stali już wszyscy.
- Proszę. Jedźmy już stąd.
-Też tak myślę. Chodźcie. Mam samochód przed budynkiem.
-A gdzie Paul. Miał po nas przyjechać.- Spytał Louis.
-Dzwonił do mnie wczoraj i mówił, że nie da rady, więc jesteśmy my. A teraz wsiadajcie, bo chyba znowu słyszę piski.
I miałam rację. Wsiedliśmy do auta a w tym samym momencie przez główne drzwi wybiegły piszczące dziewczyny. Odpaliłam silnik i jak najszybciej pojechaliśmy do domu zespołu.




No no. Chcecie następny :D
Czekam na  5 komentarzy :D
Dziękuję za 1.200 wyświetleń <3
Buziaczki.
Tysiaxxx

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 14. "Nie przesadzaj."

     
Dzięki dzięki. 1000 wyświetleń. To naprawde dużo jak na mnie :D Dziękuje :*
_______________________________________________________________________________

  Obudziły mnie wibracje. Podniosłam się. Dziewczyny spały. Ciekawe jak długo siedzieli ?-Pomyślałam.
Popatrzyłam na telefon. Sms od Zayna.
Z:Nie miałabyś ochoty na spacer?- Zerknęłam na godzinę. 5:30. A ten co znowu wymyślił o tej godzinie?
L:Jasne. Zaraz wyjdę, tylko poszukam bluzy. Jak coś to spotkajmy się koło samochodu.
Z:Ok. To czekam.
Zebrałam się i wyszłam nie budząc dziewczyn. Niestety nie znalazłam bluzy. Może będzie w samochodzie. Ruszyłam w stronę auta. Rozejrzałam się. Malika jeszcze nie było. Zaczęłam przeszukiwać tylne siedzenia, ale po mojej bluzie ani śladu.
Zaczęłam szukać w bagażniku, gdy ktoś złapał mnie za kostkę. Odwróciłam się przerażona, a przede mną stał śmiejący się chłopak.
-Zayn! Obiecuję ci, że kiedyś coś ci zrobię.
-Mnie byś uszkodziła?
-A wiesz, że brzmi kusząco.
-Oj, dobra, dobra. Obudziłem cię?
-Niee... No coś ty. U mnie spacery o tej porze to norma, a u ciebie nie ?-Mam nadzieję, że wyczuł sarkazm.
-Haha. Nie wkurzaj się już. Czego szukasz? Nie zimno ci? Chcesz moją bluzę?
-Nie za dużo tych  pytań na raz? Jest mi zimno i nie wiem gdzie mam bluzę, dlatego szukam.
-Jak chcesz to masz moją.
-Nie dzięki. Moja musi gdzieś tu być.- Do chłopaka jednak to nie docierało i już ją ściągał.
-Nie musisz. Skoczę do namiotu. Tam musi być.
-Dobra, weź moją.
-Nie, serio. Zaraz wracam.- Pobiegłam do namiotu. Przeszukałam go, ale tak, żeby nie obudzić dziewczyn. Gdzie ona może być? -Pomyślałam. Zawiedziona wyszłam z namiotu. Wróciłam do samochodu. Malik patrzył na mnie i uśmiechał się triumfalnie.
-To teraz chcesz bluzę?
-Co ci aż tak zależy? Chcesz zachorować przed trasą? Wczoraj pływałeś w jeziorze, więc masz jej nie ściągać. Jakoś wytrzymam.- Poczułam na swoich ramionach coś ciepłego.- Jaki ty uparty jesteś. Jak się przeziębisz to będę się obwiniać.
-Nie przesadzaj. Jak będzie mi zimno, to wezmę ja z powrotem.
-Ok. To gdzie idziemy?
-Gdzie kolwiek. Może wzdłuż jeziora?
-Dla mnie spoko.
Chodziliśmy i gadaliśmy o przeróżnych rzeczach. Głównym tematem były jednak odpały. Każdy miał ich trochę. Pamiętam jak z Kimi i Amber byłyśmy na imprezie organizowanej przez znajomego. Jak się potem okazało, tylko ja nic z niej nie pamiętałam. Dziewczyny jednak wspominały mi coś o spacerach, zwierzaniach i czołganiu się. Tak. Czołganiu. Nie wiem, co konkretnie robiłam, ale podobno beka była. Haha. Następną imprezę zapamiętam.
Chodziliśmy tak dobre półtorej godziny. Od jakiegoś czasu milczeliśmy. Postanowiłam przerwać ciszę.
-Może powinniśmy już wracać? O której wyjeżdżacie?
-Po 14.-Odezwał się po chwili Zayn. Widać, że o czymś intensywnie myślał.
-O czym tak zawzięcie myślałeś?
-O niczym konkretnym. To co wracamy?- Sprytnie. Odciągasz uwagę od mojego pytania. Nie bój się, jeszcze poruszę ten temat.
Postanowiliśmy wrócić lasem. Będzie krócej.
-To o czym tak myślałeś?- Malik spojrzał na mnie. Widać było, że coś go męczy.
-O niczym ważnym. Trasa i takie tam.
-A co jest z nią nie tak ?
-Nie nic, zawsze mam zawiechę przed.
-A spoko.- Przestałam go męczyć.
Gdy doszliśmy do obozu wszyscy jeszcze spali. Zapakowaliśmy do vana to, co leżało na zewnątrz i poszliśmy budzić resztę. W sumie szybko poszło. Załadowaliśmy resztę rzeczy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wysadziłam dziewczyny pod domem Amber. Danielle powiedziała, że też wysiądzie, bo chce odwiedzić wujka, który mieszka pare domów dalej.  Następnym przystankiem był podjazd chłopców.
-To o której macie samolot?
-O 15.
-To wpadnę do was koło 13.- Popatrzyli na mnie zdziwieni.- No chyba nie myśleliście, że puszczę was bez pożegnania?
-Ale wiesz, że nie musisz. Jak potem wrócisz do domu?
-Pojadę swoim. No a teraz uciekać się pakować, widzimy się jak ogarnę trochę dom. Tata w końcu wraca z delegacji.- Posłusznie wysiedli i weszli do domu. Ja w tym czasie odstawiłam samochód, rozpakowałam go i weszłam pod prysznic. Ogarnęłam się trochę i weszłam do garderoby. Znalazłam jeansowe spodenki, galaxy koszulkę na ramiączkach i bordowe trampki. Związałam włosy w kłosa i wzięłam torebkę, do której włożyłam portfel i telefon. Założyłam na nos okulary i wyszłam z domu.
Po 10 minutach byłam u chłopaków, a potem pojechałam z nimi na lotnisko. Nienawidzę pożegnań, ale czasem trzeba. Jedynym pocieszeniem było to, że za niedługo wrócą i będziemy się świetnie bawić na balu. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Przytuliłam każdego i szepnęła coś miłego. Kurdę. Przywiązałam się do nich. Czułam się dziwnie mając świadomość, że nie zobaczę ich prawie miesiąc.
-Piszcie jak będziecie wracać!- Zawołałam do nich jak zaczęli odchodzić. Pomachali mi i odeszli.
Ten miesiąc mijał nam strasznie. Tęskniłyśmy strasznie. Co z tego, że codziennie dzwonili i pisali? To nie było to samo. Przywiązałyśmy się do nich bardzo. Czasami gadaliśmy przez skype, ale nie trwało to zbyt długo, bo zaraz mieli jakiś wywiad czy sesje zdjęciową. Rozmowy nie trwały nawet pół godziny. Jak już mieli wolne przerywał nam telefon od Paula. Jedynym sposobem na zabicie czasu bez chłopców, były prace nad balem, które szły pełną parą. Wszystko powoli zaczynało wyglądać tak, jak w mojej głowie. Każdy szczegół musiał być dopracowany. Przygotowaną salę widziałyśmy tylko my. Nie pozwoliłyśmy nikomu na nią wejść. Same nawet ją codziennie sprzątałyśmy. Chciałyśmy zrobić wszystkim niespodziankę. Nawet pani dyrektor nie miała na nią wstępu.
        W ciągu trasy chłopców, do domu wrócił tata. Jego wyjazd delegacyjny trwał trochę dłużej niż się spodziewałam, ale w końcu dobiegł końca. Spędzałam z nim każdą wolną chwilę, a było ich niewiele ze względu na mój bal i pracę.
Zayn pisał codziennie. Fajnie było kłaść się spać i dostawać od niego smsy na dobranoc, i budzić się z nieodebranym smsem "Dzień Dobry :*". Nie pisaliśmy tylko, gdy koncertował, był na sesji lub wywiadzie. Chociaż podczas wywiadów też czasami sms-ował. To słodkie. Tyle razy jednak mówiłam mu, żeby się skupił na tym co mówi, a nie na pisaniu ze mną, bo to nie jest najważniejsze. Malik jednak cały czas powtarzał mi, że nic nie jest ważniejsze. Chłopak po prostu mnie rozbrajał...


5 komentarzy=następny rozdział !!
Tysiaxxx

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 13. "Zatrzymałyśmy się dopiero, gdy usłyszałyśmy szum wody i przekleństwa."

   Obudziły mnie promienie słoneczne. Musiało być wcześnie, bo słońce było jeszcze nisko na niebie. Otworzyłam szerzej oczy. Przypomniały mi się wszystkie wydarzenia tej nocy. Przekręciłam głowę i zobaczyłam Zayna. Chłopak jeszcze spał. Uśmiechnęłam się. Trzeba mu się jakoś za to odwdzięczyć.-Pomyślałam. Postanowiłam zrobić mu mega śniadanie. Chciałam się podnieść, ale chyba obudziłam Malika, bo pociągnął mnie z powrotem na materac.
-Szybko mi uciekasz.-Spojrzał na zegarek.- Jest dopiero po 6.- Patrzył na mnie i się uśmiechał. Matko ! Jak ja uwielbiam ten uśmiech.
-Trochę zgłodniałam. A poza tym muszę ci się jakoś odwdzięczyć i chciałam ci zrobić coś dobrego na śniadanie.
-Śniadanie może poczekać. Wolę jeszcze pospać.
-To śpij. A ja w tym czasie...
-Zostawisz mnie ?- Chłopak wszedł mi w słowo.
-Tak.
-A wiesz, że ci nie pozwolę.- Mówiąc to przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej obejmując.
-Matko! Z tobą coś ustalać. Męczarnia.
-Nie gadaj tylko chodź jeszcze spać. -Popatrzyłam na niego. Miał zamknięte oczy.
-Nie wiem ja ty, ale ja się już wyspałam.- Próbowałam się mu wyrwać.
-Nawet na to nie licz. Ja się jeszcze nie wyspałem, więc zostajesz. Albo z własnej woli, albo będę musiał cię trzymać.
-No jaki nie wychowany.
-Możliwe, ale lubię chodzić wyspany. A teraz już cicho. Śpimy.
-Ehh... Ale wiedz, że jestem pamiętliwa.- Chłopak podparł się na łokciach i popatrzył na mnie. Uśmiechnął się i pocałował mnie.
-Tak. Ja też. A to na pewno zapamiętam.- Popatrzyłam mu w oczy. Już nie były smutne i przygaszone jak wczoraj wieczorem. Zaśmiałam się i zamknęłam oczy z zamiarem dalszego spania. Zayn pocałował mnie jeszcze raz i położył się obok. O dziwo znowu usnęłam.

Obudził mnie czyjś szept.
-Co on tu robi?
-Nie wiem Loui, ale najwyraźniej miał swoje powody.-No i wiadomo kto jest u mnie w pokoju. Liam i Louis. Nie otwierałam oczu. Byłam ciekawa co jeszcze powiedzą.
-Budzimy ich na śniadanie?
-Chyba powinniśmy. Jest za dwadzieścia jedenasta.
Zerwałam się z łóżka.
-Która?! Nie mogliście przyjść wcześniej? Zayn wstawaj! Masz 20 minut i jedziemy! Kurde mam tyle roboty! Ale najpierw zakupy. Dobrze, że wszystko spakowałam wczoraj. Zayn!
-No już zaraz. Po co ten pośpiech. Mamy cały dzień na te zakupy.
-No właśnie, że nie mamy. Wstawaj!- Chłopcy patrząc na nas wybuchnęli śmiechem.- A wy z czego HA?! Przecież też z nami jedziecie. Za 20 minut widzimy się wszyscy przy wyjściu.
Malik zwlekł się z łóżka i poszedł do siebie. To samo zrobili Liam z Louisem.
Prawie godzinę później byliśmy w drodze do centrum. Poszłoby szybciej, ale Zayn musiał ułożyć sobie włosy. Nawet mi to nie zajmuje tyle czasu. Na szczęście dotarliśmy do galerii w miarę szybko. Udaliśmy się od razu do sklepu z garniturami. Niecałą godzinę zajęło nam dopasowanie do nich odpowiednich garniturów. Następnym sklepem był sklep z dodatkami. Tam dobraliśmy maski na bal. Odwiedziliśmy też parę innych sklepów, ale tam nie kupiliśmy nic.
Około godziny 15 byłam w domu. Zadzwoniłam szybko po dziewczyny. Zjawiły się u mnie po 20 minutach zwarte i gotowe.
-Ok. Wszystko mam spakowane. Pojedziemy moim. Namioty są 3, więc nie będzie problemów typu "posuń się, bo nie mam miejsca".
-To dobrze. A oni o tym wiedzą i w ogóle gdzie nas zabierasz.- Odezwała się Amber.
-Muhaha. Niespodzianka. Chodźcie. Trzeba jeszcze ich spakować.
-Dobra chodźmy.
     Zamknęłam dom. W garaży stał mój van. Sprawdziłam, czy na pewno wszystko mamy. Wyjechałyśmy z podwórka i podjechałyśmy pod dom zespołu. Weszłyśmy do środka i bez jakichkolwiek powitań ruszyłyśmy w stronę ich pokoi. Kimi do Nialla, Amber do Louisa, a ja do Zayna. Spakowałam go szybko. Zasunęłam torbę, gdy wpadł właściciel pokoju.
-Możesz mi powiedzieć co robicie?
-Niespodzianka. Zabieramy was na przejażdżkę. No nie patrz się tak. Sprawdź, czy nie chcesz wziąć jeszcze czegoś i złaź do salonu.- Podałam Malikowi torbę i wyszłam pakować następnego.
Po 20 minutach byliśmy w komplecie.
- Ładować się do samochodu. Porywamy was na małą wycieczkę. Tylko jeszcze wstąpimy po Danielle. Już jej pisałam. Ma czekać pod domem.- Zespól popatrzał na siebie niepewnie. Udało nam się przekonać ich do wyjazdu. Zapakowaliśmy się do vana i ruszyliśmy.
        Danielle, tak jak pisała, czekała na nas z torbą w ręce na podjeździe. Chłopcy zrobili jej miejsce z tyłu.
-Przedstawiam wam Danielle Peazer.
-Cześć. Danielle.- Dziewczyna przywitała się ze wszystkimi i zajęła miejsce koło Kimi i Louisa.
Po 2 godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Był to duży staw otoczony drzewami. W miejscu gdzie się zatrzymaliśmy znajdowała się duża polana z miejscem na ognisko. Pamiętam jak przyjeżdżałam tu z rodzicami. Zawsze spędzaliśmy tu wypady za miasto.
-Ładnie tu.- Odezwała się któraś z dziewczyn, kiedy wszyscy wysiedli z auta.
-Tak. Ale podziwiać będziemy później. Teraz się rozkładamy.- Otworzyłam bagażnik wozu i wyciągnęłam namioty.- Zielony jest trzy osobowy, brązowy dwu, a czerwony cztero, więc ten jest nasz. Do wybory do koloru. Mam nadzieję, że poradzicie sobie z nimi.- Mówiąc to wyciągałam materace, pościele i poduszki.
Zabrałyśmy się z dziewczynami za rozkładanie naszego namiotu. Poszło nam to w miarę sprawnie i po 15 minutach byłyśmy gotowe. Gorzej szło chłopcom. Zayn miał dzielić namiot z Liamem i Niallem, a Harry z Louisem. Tym ostatnim udało się rozłożyć namiot, ale pozostała trójka dalej kłóciła się o śledzie i linki. Nie mogłam już na to patrzeć. Dokończyłam rozstawianie namiotu.
-Ok. Najgorsze za nami. Chodźcie pozbieramy trochę drewna na ognisko.- Wszyscy wzięli się za zbieranie chrustu. Po 20 minutach mieliśmy sporą górę drewna. Rozpaliliśmy ognisko, a ja wyciągnęłam z samochody koszyki z jedzeniem. Było ich w sumie pięć. Znając możliwości Horana, może to nam nie starczyć do rana.-Pomyślałam.
-Mogłaś uprzedzić, to bym wziął gitarę. Weselej by było.- Na słowa blondyna zaśmiałam się i ruszyłam w stronę auta. Wyciągnęłam z niego trzy pokrowce z instrumentami. Jedną dałam Niallowi, a druga trafiła do Liama. Usiadłam między Kimi a Zaynem.
-To co gramy?
-Może coś spokojnego na razie, na rozgrzewkę?
-Jakieś propozycje?
-Hmm... Może jakąś waszą?- Spytała Kimi.
-Dobra. Little Things?- Zaczęliśmy grać. Nawet się zgraliśmy. Czasami ktoś zgrał za wcześnie, ale jakoś szło. Pośpiewaliśmy jeszcze trochę. Po jakiejś godzinie odłożyliśmy gitary i zaczęliśmy jeść. Tęskniłam za tym. Dawno nigdzie nie byłam poza miastem. Czas leciał szybko. Śmialiśmy się, gadaliśmy o głupotach, wygłupialiśmy się.
Nagle chłopcy wstali i odeszli kawałek. Patrzyłam na nich na chwilę, a potem zaczęłam gadać z dziewczynami. Naszą rozmowę przerwał krzyk jednej z nas. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam jak Kimi oddala się na rękach Nialla. Zerwałam się z miejsca nie dlatego, żeby za nimi biec. Pozostali biegli w naszą stronę, więc bez zastanowienia zaczęłyśmy uciekać. Z początku biegłyśmy razem, ale rozdzieliłyśmy się przy samym brzegu jeziora. Zatrzymałyśmy się dopiero, gdy usłyszałyśmy szum wody i przekleństwa. Wpadli. Zaczęłyśmy się śmiać. Pomogłyśmy im wyjść i zaprowadziłyśmy ich do ogniska. Z samochodu wyciągnęłam koce i ręczniki. Podałam każdemu po jednym, a na końcu podeszłam do Malika i przykryłam go ostatnim zestawem.
-Dzięki. Nie mogłyście krzyczeć "Uwaga, woda!"- Widać było, że chłopak cały się trząsł. Szkoda mi się go zrobiło.
-Nie. Żałujcie, że nie widzieliście swoich min.- Odpowiedziała Amber i zaczęła się śmiać. Zachichotałam, a chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
-No co? To było zabawne.
-Ale nie dla nas.-Chłopak ciągle miał drgawki. Ulitowałam się nad nim i przytuliłam się do niego. Był mokry, ale nie przeszkadzało mi to. Powoli przestawał się trząść. Objął mnie ramieniem, tym samym przykrywając kocem. Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas. Przyniosłam z samochodu coś na słodko i pianki. Każdy od razu się na nie rzucił. Jednak nie ma to jak pianki na ognisku. Niestety szybko się skończyły, ale za to mieliśmy dużo chipsów, żelków, czekolad i paluszków. Taki wypad nie zaliczałby się do udanych, gdyby nie było piwa. Każdy dostał po dwie butelki, żeby nie przesadzić. W końcu to ich ostatni dzień i zaczyna się trasa koncertowa. Ciężko będzie mi bez nich wytrzymać. Cieszę się, że spotkałam Liama na ulicy. Nie wiem jakby wyglądało teraz moje życie. Na pewno nie siedzielibyśmy tu teraz. Naszło mnie na wspomnienia.
Gadaliśmy dość długo. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu. Zbliżała się 3 w nocy. Chyba pora zacząć się rozchodzić. Odsunęłam się trochę od Malika i wstałam.
-Nie wiem jak wy, ale ja już usypiam. Jakbyście coś chcieli, to jestem w namiocie.
-I zostawisz mnie tak samego?- Spytał chłopak.
-Ależ oczywiście, że nie. Liam proszę, zaopiekuj się Zaynem.- Payne zasalutował mi i usiadł na wcześniej zajmowanym przeze mnie miejscu.
-Już mi lepiej, dzięki.- Uśmiechnęłam się i ruszyłam do namiotu. Przebrałam się w legginsy i luźny T-shirt. Włożyłam telefon pod poduszkę i usnęłam.


Taki sobie, ale nie chciało mi się pisać od nowa.
Może się spodoba :D
Tysiaxxx

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 12. "Z jego boku wypływała krew."

Poczułam coś na twarzy. Nie chciało mi się jednak wstawać, ale miałam złe przeczucia. Otworzyłam oczy, a nade mną pochylone były dziewczyny. W ręce Kimi spoczywał mazak. O nie ! Zabije ! Jak oparzona podniosłam się i zaczęła się wielka gonitwa. Po domu rozchodziły się tylko nasze śmiechy i wyzwiska. Nagle usłyszałam muzykę. Obejrzałam się i zobaczyłam Danielle przy wierzy. Z głośników leciał nowy Jason Derulo. Piosenka trochę ściszyła nasze krzyki, ale niewiele.
         Ganiałam je tak może pół godziny. W końcu zmęczona poszłam na górę do pokoju. Wzięłam z szafy jeansowe rurki, kremową bluzkę na ramiączkach, jeansową kamizelkę i szare trampki.  Do tego dobrałam czarną bransoletkę, tego samego koloru wisiorek w kształcie serca i torbę. Wzięłam prysznic, ubrałam się, rozczesałam włosy i zeszłam na dół. Dziewczyn jeszcze nie było. Usiadłam na kanapie i czekałam.
          Pojawiły się po 10 minutach. Zgłodniałyśmy, więc postanowiłyśmy coś upichcić. Siadłyśmy w kuchni i zaczęłyśmy przygotowywać śniadanie. O ile o tej porze można posiłek nazwać "śniadaniem". Z nimi nawet taka prosta rzecz nie może obejść się bez dobrej zabawy. Robiłyśmy kanapki. Każda wyglądała inaczej. Na jednych były śmieszne twarze, na innych słońca, księżyce. Bawiłyśmy się świetnie, a smakowały wyśmienicie.
Następnie siadłyśmy w salonie i nie wiedziałyśmy co ze sobą zrobić.
-Zagraj nam coś.-Amber przerwała ciszę panującą między nami. Poszłam na górę po gitarę.
-Co chcecie?
-No light, no light.- Zaczęłam grać i śpiewać. Po chwili dołączyła się do mnie Amber. Kimi i Danielle za to zaczęły tańczyć. Wstałam, i wciąż grając, dołączyłam do nich. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy. Nie zauważyłyśmy nawet, że zegar wybił godzinę 16. Dziewczyny stwierdziły, że muszą się już powoli zbierać. Pożegnały się ze mną i wyszły. Zabrałam gitarę i odłożyłam ją na swoim miejscu. Wróciłam do salonu i wzięłam telefon do ręki. Cztery nieodczytane wiadomości i siedem nieodebranych połączeń. Wszystkie od chłopaków. Zapomniałam o nich. Pobiegłam do sypialni spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę domu One Direction.
Gdy szłam, zaczęło się robić chłodno. Założyłam sweterek. Doszłam do drzwi i zapukałam. Po sekundzie w drzwiach stał cały zespół.
-Nie mogłaś odpisać? Nie wiedzieliśmy, co się z tobą dzieje.- Zaczął Liam.
-Wiem. Przepraszam, ale zapomniałam i dziewczyny były u mnie i tak jakoś wyszło.
-Dobra. Nie gniewamy się. Chodź, bo się zimno zaczyna robić.- Odezwał się Harry i wciągnął mnie do środka.-To co robiłyście?
-Jak to zwykle z nami bywa. Wieczorem seans filmowy, ploty i takie tam, ale głównie się wygłupiałyśmy. Trochę im pograłam, a potem musiały iść. A wy coś ciekawego robiliście?
-Nie. Trochę ogarnęliśmy dom. A tak poza tym to nic. -Powiedział Niall.
-Przez cały dzień praktycznie nie robiliście nic? Pozazdrościć można. Mnie tamte wariatki z łóżka wyciągnęły wcześnie. Nie miałam tak dobrze.- Rzuciłam się na kanapę.- Co robimy?
-Może małe karaoke?- Powiedział Liam. Rozejrzałam się po salonie.
-A może mały meczyk?
-Niestety mamy tylko 4 pady.
-Mogliście powiedzieć, że macie Play Station, to bym swoje przyniosła. Poczekajcie, jeszcze jest widno to skocze po nie.- Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi.
-Sama nie pójdziesz.-Odezwał się Louis.
-To chodź ze mną jak się tak o mnie boisz.
-Ja pójdę.-Malik szedł już w moją stronę.
-Ok. Tylko wracajcie szybko.- Powiedział Liam, gdy zamykaliśmy drzwi.
Całą drogę gadaliśmy. O balu, o ich trasie i o najróżniejszych głupotach jakie nam do głowy przyszły. Do domu dotarliśmy bezproblemowo. Znalazłam pady i schowałam je do torby. Z szafki wzięłam jeszcze trochę słodyczy dla Nialla. Uwielbiam jego miny, gdy wyciągam z torby smakołyki dla niego.
-Dobra mam chyba wszystko. To co, wracamy?
-Liss? Wiem, że głupio tak pytać, ale masz kogoś na oku?- Uśmiechnęłam się do niego.
-Oj Malik, Malik. A gdybym miała, to stałabym tu teraz z tobą? Na twoim miejscu stałby ten, który mi się podoba. A stoi on właśnie przede mną.-Ostatnie dopowiedziałam sobie w myślach. Widziałam jak jego oczy posmutniały, ale próbował to ukryć.- Ale nie smuć się. Masz szczęście, że stoisz tu Ty.- Podeszłam i pocałowałam go w policzek. Przytulił mnie.
-Farciarz ze mnie.-Odparł.
-To co idziemy?- Otworzył mi drzwi. Zamknęłam je na klucz. Wyszliśmy na chodnik, a chłopak podał mi rękę. Chwyciłam ją i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Dochodząc pod ich dom zauważyłam grupkę dziewczyn z Megan na czele. No po prostu świetnie.-Pomyślałam.
-Nie da się ich jakoś obejść?
-Możemy spróbować od ogrodu.- Stwierdził Zayn, ale było już za późno. Jedna z dziewczyn zaczęła krzyczeć.
-Patrzcie. To Zayn Malik! -Wszystkie biegły w naszą stronę, a po twarzy Malika wiedziałam, że nie wie co zrobić, żeby się ich pozbyć. Widząc tam Megan poczułam impuls. Przytuliłam chłopaka, szeptając.
-Ufasz mi ?- Przytaknął.-Chcesz się ich pozbyć to skaczemy przez płot.
-Nie no coś ty. Ale mam lepszy pomysł ?
-Jaki ?
-Mogę cię pocałować ?- Patrzył na mnie chwilę. Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco, a ten objął mnie w pasie i wpił w moje usta. Znowu poczułam ten słodki smak. Jego. Zaczęłam się rozpływać w jego ramionach. Kocham sposób w jaki całuje.W końcu to Zayn Malik. Odsunęliśmy się od siebie. Popatrzyłam mu w oczy. Były takie wesołe. Tańczyły w nich ogniki. Uśmiechnęłam się. Objął mnie w pasie i poprowadził w stronę domu, wymijając tym samym dziewczyny.
Ten nie trwał długo, ale wystarczająco, aby pozbyć się natrętów. Dziewczyny patrzyły z niedowierzaniem to na mnie, to na niego. Potem te spojrzenia stały się pełne nienawiści i zazdrości.
-Muszę częściej z tobą wychodzić na miasto. Chętnie mógłbym powtórzyć tę sytuację.
-A wiesz, że możesz to zrobić bez natrętnych fanek.-Spojrzał na mnie, a ja poruszyłam zabawnie brwiami. Wybuchnęliśmy śmiechem. Weszłam do domu i skierowałam się w stronę salonu. Rzuciłam torbę na kanapę i wyciągnęłam pady. Chłopcy zajęli się podłączaniem, a ja słodyczami.
-Niall. Chcesz coś zobaczyć?- Horan szybko podbiegł do mnie. Otworzyłam torbę tak, aby mógł do niej zaglądnąć. Uśmiechnął się szeroko, złapał mój bagaż i zaczął go rozpakowywać. Cieszył się jak małe dziecko, kiedy wyciągał 6 paczek swoich ulubionych żelków. Reszta zespołu patrząc co wyprawia blondynek, zaczęła się śmiać.
Wieczór mijał nam przyjemnie. Co jakiś czas Harry się denerwował, że nie może wygrać, ale Louis zawsze go pocieszał. Grałam w drużynie ze wszystkimi prócz Stylesa. Skończyliśmy mecz. Kolejne zwycięstwo. Mieliśmy znowu losować.
-Ja bez losowania jestem z Harrym, bo jeszcze z nim nie grałam.- Chłopak się ucieszył i stanął obok mnie.- To brakuje nam jednego.- Chłopcy zaczęli losować. Z nami był Zayn. Ostatni i decydujący mecz się zaczął. Przeciwnik był twardy. Niall, Loui i Liam w jednej drużynie nie wróży nic dobrego. Gra była zacięta, ale w rzutach karnych udało się ją wygrać. Harry cieszył się jak głupi. Wziął mnie na ręce i zaczął biegać po całym domu. Krzyczałam i śpiewałam z radości razem z nim, a reszta zespołu patrzyła na nas i się śmiała. Zaczęli biegać razem z nami. Raz byłam na rękach u Harrego, raz u Louisa, raz u Nialla. Gdy poczułam grunt pod stopami wpadłam na głupi pomysł.
-Poczekajcie chwilę. Jak was zawołam, to wyjdziecie do ogrodu.- Wybiegłam z domu. Skoro mają tyle energii, to trzeba ich trochę ostudzić. Podłączyłam węża ogrodowego i ustawiłam się naprzeciw drzwi.
-Dobra chodźcie! Tylko szybko! Musicie to zobaczyć!- Podziałało. Po chwili drzwi się otworzyły a na taras wbiegli chłopcy. Nie zdążyli zareagować. Włączyłam węża. Popłynęła woda. Ich reakcja była zabójcza. Próbowali wbiec do domu, ale każdy chciał iść pierwszy i jakoś im to nie wychodziło. Po jakimś czasie zrezygnowali z przepychanek, twierdząc, że i tak nic to im nie da. Zakręciłam wodę. Patrzyli na mnie z nienawiścią.
-Na nią !- Nagle krzykną Louis. Zespół zaczął biec w moją stronę, a ja bez zastanowienia wskoczyłam do basenu. O nie. Nie dam im tej satysfakcji.-Pomyślałam. Przepłynęłam pod wodą pół basenu, a gdy się wynurzyłam, chłopcy stali nad brzegiem. Ich miny mówiły same za siebie. ZABIĆ. Zrobiłam maślane oczka. Mój wzrok na dłuższą  chwilę padł na Zayna.
-A co ?  Raz się żyje.- Powiedział Malik i wskoczył do basenu. To samo zrobiła reszta. Mimo, iż basen nie był głęboki dało się w nim pływać. Wygłupialiśmy się i śmialiśmy. Właśnie toczyłam bitwą wodną z Horanem, gdy poczułam jak czyjeś ręce mnie od niego odciągają. Nie musiałam się nawet odwracać, gdyż wiedziałam kto to.
-Zayn ja cię chyba kiedyś uśmiercę!
-Nie krzycz. Znudziła mi się zabawa w basenie. Chodźmy do domu.- Wszyscy się zgodzili. Każdy poszedł do swojego pokoju. Dobrze, że w każdym była osobna łazienka. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, a mokre włosy rozczesałam i zostawiłam luźno, wcześniej wcierając w nie odżywkę.
Ubrana w piżamę, a mianowicie w krótkie spodenki i luźny T-shirt, ruszyłam do salonu. Myślałam, że chłopcy już się wysuszyli, ale na dole nikogo nie było. Usiadłam na kanapie. Czekałam chwilę, ale nikt nie przychodził. Zgłodniałam trochę, więc poszłam do kuchni. W lodówce znalazłam kurczaka. Nafaszerowałam go przyprawami i wstawiłam do piekarnika. Wyciągnęłam warzywa i zrobiłam sałatkę. Nastawiałam czasomierz i wróciłam do salonu. Pusto. Ruszyłam na górę. Pierwszy był pokój Nialla. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział. Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi. Pomieszczenie było puste, ale usłyszałam szum wody w łazience. Pewnie jeszcze bierze prysznic.-Pomyślałam. Później poszłam do Liama. Ten siedział na łóżku i zakładał koszulkę.
-Już w miarę suchy? Przyszłam sprawdzić gdzie jesteście, bo salon świeci pustkami. Pomożesz mi ich sprowadzić na dół? Niall jeszcze bierze prysznic.
-Jasne. To ja idę do Louisa i Harrego, a ty idź poszukać Zayna.
-Ok.- Rozeszliśmy się. Stanęłam przed drzwiami do pokoju Malika. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział. Złapałam za klamkę. W pomieszczeniu było ciemno. Podeszłam do biurka i zaświeciłam lampkę. Chłopak leżał na łóżku i chyba spał. Podeszłam do łóżka i klęknęłam przy nim.
-Zayn śpisz?- Szepnęłam. Chłopak otworzył oczy. Były smutne.- Coś się stało?- Podniósł się. Usiadłam obok niego.
-Sory. Nie słyszałem jak wchodziłaś. Co tam ?
-To ja się pytam co tam ? Co się stało?
-Nic.
-Zayn.
-No na prawdę nic.
-Coś ci nie wierzę, ale jak już się zdecydujesz powiedzieć, to wiesz gdzie jestem. A teraz chodź na dół.- Wstaliśmy. Zobaczyłam, że cały czas jest w tych samych ubraniach.- No nie. Nawet się nie przebrałeś. Do łazienki. Bierz piżamę i za 5 minut masz być w salonie.- Zayn poszedł do łazienki, a ja na dół.
-A gdzie Harry?
-Śpi. -Odpowiedział Louis.
-No na pewno.- Znowu poszłam na piętro. Wbiłam do pokoju Hazzy. -Styles wstawaj!- Nic. Spał jak zabity.- Harry wstawaj!
-Zaraz mamo.- Zaśmiałam się.
-Harry chodź. Kolację dobrą robię.- Chłopak podniósł głowę.
-A co?
-Kurczak, ale to ma być niespodzianka.- Styles zerwał się z łóżka jak poparzony. Szliśmy do chłopaków. Siedzieli na kanapie. Wpadł mi do głowy głupi pomysł. Zgasiłam światło i pociągnęłam Harrego na środek pokoju. Reszta zespołu zerwała się ze swoich miejsc. Ktoś ruszył w stronę włącznika. Cofnęliśmy się trochę, żeby na nas nie wszedł, a potem skoczyłam temu komuś na plecy. Zachwialiśmy się i wylądowaliśmy na ziemi śmiejąc się. Ktoś zaświecił światło. Leżałam na Liamie. Reszta się śmiała.
-Aż tak ci się z nami nudzi ?
-Skądże, ale nie chcę, żebyście się wy ze mną nudzili.
-To jest niemożliwe.- Zaśmiałam się. Nagle zadzwonił mi telefon. Kurczak.
Pobiegłam do kuchni i wyciągnęłam danie z piekarnika. Pięknie pachniało. Nagle usłyszałam krzyk Nialla i po chwili był już koło mnie. Położyłam kurczaka na półmisku i ustawiłam na stole.
-Kocham cię !
-Haha. Wiem.- Chłopak złapał mnie i obkręcił.
-Co tu się dzieje?- W drzwiach stali chłopcy i przyglądali się nam. Gdy Zayn zobaczył na stole kurczaka podbiegł do blondynka.
-Niall. Teraz moja kolej.- Malik podniósł mnie i zaczął krzyczeć.-Uwielbiam cię! Uwielbiam kurczaki ! Kiedy ja je jadłem !
-Haha. Fajnie, fajnie. Ale możesz mnie postawić to go pokroję.
Przy stole gadaliśmy na najróżniejsze tematy. W końcu pora było poruszyć także temat balu.
- Musimy jutro jechać na zakupy. Trzeba wam kupić garnitury i maski, bo w przerwie w trasie nie wyrobimy się.
-Ehh... Musimy?- Spytał Harry.
-Tak. Musimy. Dobra zmęczona jestem. Idę spać. Widzimy się jutro. Dobranoc. -Wstałam i poszłam do pokoju. Położyłam się i po chwili zasnęłam.
Byłam na jakiejś dużej hali. Wokół było pełno ludzi. Było ciemno. Nie wiedziałam co się dzieje. Nagle włączono reflektory i skierowano je na scenę. Stało tam całe One Direction. Po budynku rozniosły się krzyki dziewcząt. Po chwili z głośników wypłynęła melodia pierwszej piosenki. Chłopcy zaczęli śpiewać i wygłupiać się na scenie. Po paru utworach rozsiedli się na kanapie i odpowiadali na pytania. Widać, że bawili się przy tym świetnie. Udzielili odpowiedzi jeszcze na parę pytań i znowu zaczęli śpiewać.
Nagle na scenę wbiegła jakaś rudowłosa dziewczyna. Za nią podążyła ochrona, ale zaraz się zatrzymała. Zza paska wyciągnęła pistolet i zaczęła nim celować w zespół. Cała hala zamarła z przerażenia. Poczułam łzy. Uzbrojona dziewczyna zaczęła coś do nich mówić. Chłopcy starali się ją przekonać, aby odłożyła broń, ale to nic nie dawało. Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Zaczęłam kierować się pod scenę. Nie było łatwo, bo widownia dalej stała jak wryta i przyglądała się osobom na scenie. Chłopcy dalej starali się uspokoić rudą. Nagle zwróciła broń w stronę Zayna. Zamarłam na chwilę. W oczach chłopaka widziałam strach. Otrząsnęłam się szybko i wbiegłam na scenę. Dziewczyna nawet tego nie zauważyła, ale byłam zbyt wolna. Rudowłosa pociągnęła za spust, broń wystrzeliła, a Zayn upadł. Podbiegłam do winowajczyni i zepchnęłam ją ze sceny, ponieważ już celowała w Liama. Wpadła w tłum, a tam zajęły się nią fanki i ochrona. Uklęknęłam przy Maliku. Z jego boku wypływała krew. Zaczęłam krzyczeć. Poczułam jak ktoś mnie od niego odciąga. Obudziłam się.
Ktoś mną potrząsał. To był tylko sen.-Ucieszyłam się.
-Mała! Liss. Obudź się.- Ten głos. Usiadłam i przytuliłam się do chłopaka.
-Zayn.
-Co się stało? Krzyczałaś. Sen?
-Tak. Sory. Obudziłam cię?
-Nic się nie stało. Koszmar?
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak straszny. Nie zostawiaj mnie. Nie chce siedzieć sama.
-Haha. Nie mam zamiaru. Posuń się.- Zrobiłam chłopakowi miejsce, a ten położył się obok mnie. Objął mnie w pasie, a ja powoli zaczęłam usypiać. Poczułam jak całuje mnie w czoło. Przysunęłam się do niego i usnęłam.


Taki sobie, ale weekend się kończy i wypadało coś wstawić :D
Szkoda, że nie było komentarzy zbyt wielu. 
Liczę na więcej pod tym rozdziałem :D
Tysiaxxx

piątek, 18 października 2013

Rozdział 11. "Męczyłyśmy się coś koło 2 godzin, aż w końcu Kimi nam odpuściła. "

      Obudziły mnie promienie słoneczne, które padały na moją twarz. Obróciłam się w stronę Zayna. Jeszcze spał. Przyglądałam mu się. Jak ja bez niego wytrzymam? Jak wytrzymam bez nich wszystkich? Stali się dużą częścią mojego życia, bez której ciężko mi będzie funkcjonować. Z zamyśleń wyrwał mnie Malik.
-Czemu mi się tak przyglądasz?
-Bo słodko wyglądasz jak śpisz.
-A tak normalnie to nie?- Poruszał zabawnie brwiami.
-Nie.- Odpowiedziałam stanowczo, czego zaraz pożałowałam, ponieważ chłopak zepchnął mnie z łóżka.-No wiesz co. Dziewczynę z własnego łóżka wyrzucać?
-Jak przyznasz, że jestem równie słodki w dzień jak podczas snu, to cię wpuszczę z powrotem.
-I tak miałam wstawać.- Podniosłam się i ruszyłam w strone garderoby. Zaczęłam dobierać ubrania na dzisiaj, ale i tam nie zaznałam spokoju.
-Kurde. Malik! Nawet w szafie nie odpuścisz? Masz całe łóżko, a musiałeś przyleźć tu za mną?
-To co, przyznajesz?
-Ehh... Nie. Masz świadomość swojej słodkości. Wysłuchujesz pisków i krzyków codziennie. A musiałeś się uwziąć na mnie? Co ja takiego zrobiłam światu, że mnie tak kara?- Popatrzyła teatralnie w górę.
-Ja to bym traktował to jako nagrodę. Wiesz ile dziewczyn chciałoby być teraz na twoim miejscu?
-Chętnie się z nimi zamienię, bo chciałabym się ubrać.-Ruszyłam w stronę drzwi, ale ten dalej stał nie wzruszony.- Dobra. Jesteś równie słodki w dzień jak i w nocy, podczas snu. Czy teraz z łaski swojej mogę przejść?
-Zapomniałaś o czymś.-Wskazał na swój policzek.
-Haha. Na to skarbie trzeba sobie zasłużyć.
-Przeszliśmy już na "skarbie"?
-Nie. Mówię do ciebie przesłodzonym tonem, żebyś zaczaił sarkazm.-Uśmiechnął się. O nie! Coś kombinuje. Nie myliłam się. Zaczął się do mnie zbliżać, a ja cofać. Nie było to wywołane strachem, ale rozbawieniem. Co może zrobić? Czy on musi tak na mnie działać. Dobrze wie, że w końcu przestanę mu się opierać. Był coraz bliżej. Co ma być to będzie.-Pomyślałam i zamiast się dalej cofać, ruszyłam w jego stronę i wpiłam się mu w usta. Na początku trochę się zdziwił, ale szybko objął mnie w pasie. Całował jak zwykle nieziemsko. Delikatnie, ale namiętnie. Podobało mi się to. Podobało mi się w nim wszystko. Liss, ty się zakochałaś na 100%. Po dłuższej chwili, która mogłaby trwać wieczność, odsunęłam się od niego.
-No tego się nie spodziewałem.
-Jakoś trzeba cię zająć, żebym mogła stąd wyjść w jednym kawałku.
-A myślałem, że nie mogłaś już wytrzymać beze mnie.
-To też.
-Haha. I dlatego tu przyszedłem za tobą.- Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam ten gest.
-A teraz to już muszę się ubrać, bo trzeba tym na dole zrobić coś do jedzenia.- Ruszyłam, ale na drodze stanął mi Zayn. Jeszcze mu mało? Bez zastanowienia pocałowałam go w usta i popatrzyłam Malikowi w oczy. Tańczyły w nich iskierki. Chłopak zszedł mi z drogi wychodząc za mną. Jego mina była prze. Banan jaki malował się na jego twarzy był nie do opisania.
W łazience zmieniłam piżamę na różowe rurki, białą koszulkę z rękawkiem, białe trampki, różową bransoletkę i tego samego koloru kolczyki, i pierścionek. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, używając tylko kredki i tuszu. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Gotowa wyszłam z łazienki, gdzie czekał na mnie Zayn. Zeszliśmy razem na dół, rozmawiając o głupotach. Tamci jeszcze spali, więc po cichu przeszliśmy przez salon, kierując się do kuchni.
Nie wiedziałam, co mogłabym im zrobić na śniadanie. Przeglądnęłam wszystkie szafki i lodówkę. W końcu doszłam do wniosku, że najlepsze będą gofry, tosty lub naleśniki. Zayn siedział przy stole i się mi przyglądał.
-Wiem, że jestem piękna, cudna i mam nieziemską figurę, ale może przestaniesz się tak gapić i pomożesz mi trochę?
-Jak jest na co, to patrzę. Co chcesz im zrobić?
-Gofry, naleśniki albo tosty. W ostateczności może  być jajecznica.
-Zróbmy tosty i gofry. Jak Niall przyjdzie to jedno mu nie starczy.
-Dobra. Kto robi naleśniki?
-Ja mogę, a ty się zajmij tostami.- Skinęłam mu i zabrałam się za robienie ciasta. Oczywiście nie obeszło się bez zaczepek. Ja go chyba kiedy porządnie uszkodzę.-Pomyślałam.
-Idę ich obudzić, a ty wyciągnij z lodówki dżem i bitą śmietanę.- Powiedziałam wychodząc z kuchni. Nie wierzę. Jest już dobrze po 10, a oni jeszcze śpią. Zabrałam się za budzenie ich. Na pierwszy ogień poszedł Louis.
-Louis. Loui mam dla ciebie marchewkę.- Chłopak się poruszył, ale nie otworzył oczu.- Louis Kevin dobiera ci się do marchewki!- Krzyknęłam, a Tomlinson zerwał się na równe nogi. Krzycząc, obudziłam również Liama.- Świetnie. Skoro nie śpicie, zapraszam was na  śniadanie.
-Śniadanie?- Poderwał się blondynek.
-O Niall. Tak, śniadanie. Zapraszam do kuchni.- No to zastał jeszcze Harry. Z tym będzie najgorzej.
-Harry, wstawaj.- Nic. Skoro po dobroci nie pójdze to trzeba spróbować innych sposobów.-Harry! Zayn chce ci wyprostować włosy. Uciekaj!- Efetk natychmiastowy. Styles wyprostował sie i złapał za głowę. Wybuchnęłam śmiechem.- Zapraszam na śniadanie.- Popatrzył się na mnie z taka miną, że myślałam, że mnie tam zje. Ruszyłam do kuchni.
Przy stole już wszyscy siedzieli. Zajęłam miejsce koło Louisa, a na przeciwko Zayna. Naleśniki Malika były przepyszne, ale chciałam go trochę powkurzać.
-No nawet, nawet, ale moje były lepsze.-Niall popatrzył na mnie, a ja puściłam do niego oczko.
-Taa... Nie obraź się Zayn, ale twoje naleśniki w porównaniu do jej to... No jakby to ująć żeby cię nie uraźić.- Malik spiorunował go wzrokiem. Reszta chyba też zaczaiła o co nam chodzi.
-Liss, dlaczego ty nie zrobiłaś naleśników?- Spytał Louis. Widziłam minę Zayna i myślałam, że zaraz pęknę.
-A wiesz. Tak chłopak chciał je zrobić, że nie mogłam mu odmówić. Ale następnym razem nie popełnię tej zbrodni.- Mulat popatrzył na wszystkich z wrogością, ale się nie odezwał. Pękłam. Zaczęłam się śmiać, a w moje ślady poszła reszta zespołu. Wkurzony Zayn wstał od stołu, a reszta zaczęła uciekać. Oczywiście ja miałam najmniej szczęścia i ruszył za mną. Jakże by inaczej. Uciekałam przed nim po całym domu, a chłopcy się z nas śmiali.
-Ja wam takie dobre tosty robię, a wy stoicie i się śmiejecie.- Po tych słowach Niall od razu rzucił się w stronę Malika.-Dziękuję ci pięknie. Nie sądzicie chłopcy, że trzeba go trochę ostudzić?- Chyba mnie zrozumieli, bo złapali go i zanieśli nad basen. Trochę się rzucał, ale w końcu wylądował w wodzie. Jego mina mówiła sama za siebie. Liss masz kłopoty.
-Wiesz skarbie, że złość piękności szkodzi.- Powiedziałam to i zaczęłam uciekać, bo Zayn już płynął do drabinki. Wbiegłam na pierwsze piętro i zamknęłam się w łazience, która znajduje się  na przeciwko mojego pokoju. Usłyszałam jak Malik wpada do mojego pokoju i zaczyna mnie tam szukać. Zwijałam się ze śmiechu, ale starałam się nie wydać przy tym żadnego dźwięku.
-Gdzie ona jest!- Mówił schodząc po schodach. Powoli i jak najciszej wyszłam z łazienki. Skierowałam się na dół. To był błąd. Obróciłam się, a za mną stał On. Przerzucił mnie przez ramię i ruszył w stronę tarasu. O nie!
-Dobra. Przepraszam, ale wiesz, że lubię się z ciebie nabijać. Zayn! Aaaa...!- Wskoczył. No ja go zabiję. Chłopcy śmiali się z nas. Podpłynęłam do nich.-No i z czego się śmiejecie?Pomoglibyście mi wyjść, bo już mam dość tamtego idioty.-Popatrzyłam się na niego i puściłam oczko, a on się uśmiechnął. Louis i Harry podali mi ręce, a ja pociągnęłam ich do wody. Liam i Niall leżeli na tarasie ze śmiechu. Szybko wyszłam z wody i pobiegłam, tym razem, do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy suche ubrania i weszłam do łazienki. Przebrałam się, poprawiłam makijaż i udałam się do salonu. To co tam zobaczyłam kompletnie mnie zatkało. Na kanapie przed telewizorem siedzieli chłopcy. Każdy był suchy, jakby nic się nie stało.
-Jak wy?... Jak to możliwe?
-O Liss. Normalnie. Zajęliśmy po jednej łazience w każdym pokoju.-Odezwał się Louis.
-A spoko. To co robimy?-Nagle każdemu przyszedł sms.
-Zapomniałem na śmierć. Dzisiaj kręcimy teledysk. Mamy być za godzinę w studio.-Jako pierwszy odezwał sie Liam.
-To idźcie lepiej do domu się odświeżyć. Widzimy się potem.
-Zwykle to trwa do późna.
-Ooo... To odpoczniecie ode mnie.- Zaśmialiśmy się wszyscy
-Dobra to idziemy. Zadzwonimy jak skończymy wcześniej.- Powiedział Harry i ruszyli w stronę drzwi.
-Chłopcy! A nie zapomnieliście o czymś?- Stałam w salonie z rozłożonymi rękami. Rzucili się na mnie, wyściskali i wycałowali.
-Napiszę potem.-Szepnął mi Zayn, przytulając mnie i dał mi buziaka w policzek.
Kiedy wyszli, usiadłam przed telewizorem i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. W końcu postanowiłam zająć się sprawami balu. Z pokoju przyniosłam plan sali, w której ma się to odbyć, i zaczęłam na nim rozmieszczać scenę, stoliki, bufet. Wszystko było rozstawione tak, aby na środku był duży parkiet do tańca. Do tego zaczęłam dodawać dekoracje. Wyszło naprawdę nieźle.
Po skończonej pracy, schowałam wszystko do pokoju, aby nic mi się z tym nie stało. Wróciłam do salonu. No nie. Potrzebuję towarzystwa. Złapałam za telefon i wykręciłam numer Amber, potem Kimi. Zdecydowałam się również zaprosić Danielle. Jest fajna i nowa. Postanowiłam bliżej ją poznać. Zgodziła się od razu. Poinformowałam je, żeby wzięły ubrania i piżamki, bo zostają na noc.
         Przyszły po godzinie obładowane torbami. Wzięłam od nich wszystko i odłożyłam pod ścianą w salonie obok drzwi na taras.
-No to dziewczynki, co robimy ?
-Proponuję zrobić coś dobrego do jedzenia na nasz babski wieczór.- Z tym pomysłem wyjechała Kimi. Od razu pobiegłyśmy do kuchni. Każda przeszukała szafki w poszukiwaniu czegoś dobrego i jadalnego.
-Yyy... Liss ? Czy był dzisiaj u ciebie Niall ? -Odezwała się Amber.
-Kto to Niall ? Chłopak ? -Zapytała Danielle.
-Haha. Nie, nie chłopak. A przynajmniej nie mój. -Spojrzałam na Kimi.
-Ej ! Mój też jeszcze nie !
-Mamy cię ! "Jeszcze" -Stwierdziła Amber, robiąc w powietrzu cudzysłów przy słowie jeszcze.
-Oj, dobra dobra. Chodźmy lepiej do sklepu, bo płatkami się nie najemy.
        Założyłam moje czarne tenisówki, wzięłam kasę i telefon. Wsiadłyśmy do mojego vana i pojechałyśmy do marketu. Wzięłyśmy dwa wózki i ruszyłyśmy w głąb sklepu. Kimi i Danielle miały kupić napoje i coś na słodko, a ja i Amber zajęłyśmy się zdrowszą żywnością. Oznajmiłam dziewczynom, żeby brały co chcą, bo ja biorę na siebie koszta. W naszym koszyku lądowały warzywa, owoce, wędliny, sery, jogurty i przyprawy. Nie zabrakło dodatków do ciast i tortów.
        Zadzwoniłam do dziewczyn, że spotkamy się przy kasie za 5 minut. Rozłączyłam się i skierowałyśmy się z naszym wózkiem w stronę kasy. Dotarłyśmy na miejsce, a nam ukazał się wózek pełen wód gazowanych, soków, oranżad, chipsów, ciastek, popcornu i żelków. Nie zabrakło oczywiście alkoholu, ale było go niewiele i były to tylko piwa smakowe.
        Kasjerka dziwnie się na nas popatrzyła, ale zaczęła nabijać zakupy na kasę. Trochę jej to zajęło i rachunek też nie wyszedł mały, ale miało nam to na trochę starczyć. Wpakowałyśmy to wszystko z powrotem do wózków i zaprowadziłyśmy je pod samochód. A może by powkurzać Horana ?
-Laski. Robimy zdjęcia koszykom i wysyłamy do Nialla.
-Haha. OK.- Postawiłyśmy koszyki tak, aby stały naprzeciw siebie, a dziewczyny stanęły w środku.
-A teraz powiedzcie CHEESE.
-Cheese ! -I zrobione.
-Dobra. Pakujemy. -Powiedziałam i zabrałyśmy się do roboty. Trochę nam to zajęło, ale opłacało się. Wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy.
           W domu powtórka z rozrywki. Różnicą było to, że zakupy musiałyśmy rozpakować i poustawiać w szafkach. Pół godziny noszenia i kuchnia była pełna jedzenia. Zrobiłyśmy sobie popcorn, wzięłyśmy żelki i picie i zaniosłyśmy wszystko przed TV. Oczywiście nie zapomniałam o Niallu i schowałam parę paczek jego ulubionych żelków w szufladzie. Zrobiłam gorącą herbatę z cytryną, dziewczyny pomogły zrobić talerz kanapek. Wszystko wylądowało na stoliku w salonie. Przebrałyśmy się w piżamy <Liss 1, Amber 2, Danielle 3, Kimi 4> i rozsiadłyśmy się na kanapie. Pogadałyśmy chwilę i pojadłyśmy. W tym czasie zdążyłam wysłać Niallowi mms. Załączyłam zdjęcie zrobione na parkingu przed marketem i dodałam opis: To wszystko czeka na ciebie u mnie. I mam twoje ulubione żelki. Zapraszam jutro. Wysłane. Zaczęłam się śmiać, gdy napisał, że jutro wpadnie z samego rana. Nazwał mnie przy tym księżniczką. Zaśmiałam się i odpisałam, że będę czekać.
          Po jakimś czasie znudziło nam się siedzenie. Włączyłam muzykę i zaczęłyśmy tańczyć. Skoczyłam na górę po aparat i rozpoczęła się mała sesja z PIŻAMA PARTY. Jak ona coś wymyśli to strach się bać. Przyniosłam grę, każda wybrała sobie pionki do gry i się zaczęło. Męczyłyśmy się coś koło 2 godzin, aż w końcu Kimi nam odpuściła. Wróciłyśmy na kanapę i zastanawiałyśmy się co dalej porobić.
Wygłupom nie było końca. Zagrałyśmy jeszcze w butelkę i Kimi naszła ochota na grę w Eurobiznes.
-Co powiecie na film na zakończenie dnia ? -Kolejny genialny pomysł padł z ust Danielle. Od razu wstałam z wcześniej zajmowanego przeze mnie miejsca i podeszłam do szuflady z filmami.
             Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać jej zawartość. W końcu znalazłam film, na który miałyśmy ochotę: "Abrahama Lincolna. Pogromcę wampirów" i włączyłam go. Skoczyłam między dziewczyny. Zorientowałam się jednak, że nie mamy żadnych koców. Pobiegłam jeszcze szybko na górę i każda dostała po jednym. Usiadłam wygodnie między Amber a Danielle i zaczęłyśmy oglądać.
Doszłam może do połowy filmu, gdy przyszedł mi sms. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Od Zayna.
Z:Hej Mała :D Mówiłem, że napiszę. Co tam?
J:Hej :) Nie spodziewałam się, że mimo tak późnej pory napiszesz. Sądziłam, że jesteś zmęczony. Ale cieszę się. U mnie nudno trochę. A jak wasz teledysk?
Z:Aa... Skończyliśmy przed chwilą. Nudzisz się bez nas?
J:Dopiero? Myślałam, że już z domu jesteście. A nudno rzeczywiście bez was, ale zaprosiłam na noc dziewczyny i jakoś sobie radzimy :D
Z: Nie. Dopiero się zbieramy i wiedziałem, że długo bez was nie wytrzymasz.
J:Ciekawę co będzie jak pojedziecie w trasę :D Chyba sobie kogoś na wasze miejsce znajdę.
Z:Nas nie da się zastąpić.
J:A żebyś się czasem nie zdziwił, jak wrócicie.
Z:Zrobisz mi to?
J:Nie wiem. Przemyślę to.
Z:No wiesz co... Co robisz jutro?
J:A dlaczego pytasz?
Z:A bo chciałbym się zaprosić do nas. Mówiąc "do nas", chcę, abyś wiedziała, żeby nie zapomnieć ubrań zmiennych. Dobrze wiesz, że nie wypuścimy cię :) A no i weź dziewczyny. Bez nich się nie obejdzie.
J:Zastanowię się. A co do dziewczyn, to jeszcze  nie znacie Danielle. Brać ją ?
Z:Jak najbardziej. Będzie ciekawiej :D
J:OK.Dobra, bo oczy już mi się zamykają. Dobranoc :*
Z:Spoko. Kolorowych :**
Wyłączyłyśmy telewizor, rozłożyłyśmy cztery jednoosobowe materace na podłodze w salonie tak, abyśmy były odwrócone do siebie głowami i zaczęłyśmy gadać. Długo to jednak nie potrwało. Każda po kolei zaczęła usypiać. Pamiętam jak Kimi zawzięcie dyskutowała z Danielle o filmach. Szybko znalazły wspólny język. Amber za to już słodko spała. W dość krótkim czasie do niej dołączyłam.



Fajnie fajnie. Coraz więcej komentarzy i wyświetleń. Cieszę się niezmiernie :P
Trochę mi zajęło poprawianie tych wypocin, ale jakoś chyba wyszło. Mam nadzieję, że nie zniechęcą was zdjęcia :D
Tym razem ta sama zasada :D

5 komentarzy = następny rozdział :)

Pozdrawiam i zachęcam :D
Tysiaxxx

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 10. "Jak mnie prowokujesz to tera..."

          Obudziłam się, o dziwo 5 minut przed budzikiem. Pościeliłam łóżko, na którym spałam i zeszłam po cichu na dół kierując się do kuchni. Zrobiłam chłopcom duży stos naleśników i przykryłam je miską, żeby nie wystygły. Wyciągnęłam owoce, dżem i nutelle i postawiłam wszystko na stole. Napisałam im jeszcze krótką kartkę, że fajnie wczoraj było, i że zrobiłam im śniadanie, a, i że napiszę do nich po szkole. Przyczepiłam kartkę na lodówkę i wyszłam. Ruszyłam szybko do domu. Wykąpałam się, przebrałam, wzięłam szablony i poszłam do szkoły.

Wstałem wypoczęty, co mnie zdziwiło, bo późno poszedłem spać. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Przypomniałem sobie, że oglądaliśmy z Liss film i usnąłem w salonie. To skąd ja się wziąłem u siebie w pokoju? Kurde. Znowu przyprowadziła mnie do łóżka. I resztę też musiała pewnie poodprowadzać do swoich pokoi. A co z nią? Nie poszła do domu chyba, bo było dość późno. 
Wstałem i ruszyłem w stronę pokoju, który w sumie należał już do niej, ponieważ znajdowało się tam trochę jej rzeczy. Zapukałem, ale odpowiedziałam mi cisza. Otworzyłem powoli drzwi, ale pokój był pusty. Czyżby spała na kanapie, tak jak ostatnio? Skierowałem się do salonu, ale tam również jej nie było. Zrezygnowany poszedłem do kuchni. Już miałem otwierać lodówkę, gdy zobaczyłem kartkę i ładne, zgrabne pismo. Liss.
Chłopcy,
Wczorajszego wieczoru było fajnie, ale się wam przysnęło. Jacy wy jesteście ciężcy. Cudem doprowadziłam was do łóżek. Zaśmiałem się.
Niestety musiałam wyjść wcześnie, żeby się dostać do domu, wykąpać, przebrać i zebrać do szkoły. Nie chciałam was budzić, bo słodko spaliście, więc przygotowałam wam śniadanie. Wszystko jest na stole, a sok włożyłam do lodówki, żeby się nie zepsuł. Jak coś to napiszę do któregoś z was po szkole.
Smacznego.
Liss :)

Uśmiechnąłem się. Ona myśli chyba o wszystkim. Spojrzałem na stół i jedyne co na nim było to owoce, dżem, nutella i coś przykryte miską. Podniosłem ją, a moim oczom ukazał się stos naleśników. I jeszcze gotuje. Skarb. Zacząłem jeść. Były wyśmienite. Zdążyłem zjeść dwa, gdy do kuchni weszli chłopcy.
-Widziałeś gdzieś Liss.- Jako pierwszy odezwał się Liam. Wskazałem mu na kartkę, którą położyłem na stole. Przeczytali ją i dosiedli się do mnie. Niall zapatrzył się przez chwilę na naleśniki, ale szybko oprzytomniał i zaczął pałaszować.
-Znowu musiała się z nami męczyć. Nawet Harry spał u siebie.- Stwierdził Louis.
-No. Dziewczyna jest niesamowita. Spróbujcie jej naleśników. Niebo w gębie.- Powiedziałem i wskazałem talerz. Wzięli po jednym i zaczęli jeść.
W pomieszczeniu nastała cisza przerywana tylko pomrukami zadowolenia. Jedząc, myślałem o Liss. Była inna. Nie piszczała na nasz widok, nie zachowywała się jakoś inaczej, nie stroiła się godzinami, nie krępowałem jej, ani ona mnie. Czyżbym się zakochał ?
-Zayn. Idziesz na TV.- Z moich myśli wyrwał mnie głos Liama. Nie zauważyłem nawet, że wszyscy już zjedli i zaczęli wychodzić z kuchni.-Zayn!
-Sory. Zamyśliłem się. Możemy pogadać?
-Jasne. Chłopaki! Zaraz przyjdziemy! Mów.
-Ja się chyba zakochałem.
-Wiem. Widzę jak patrzysz na Liss. Każdy się już do niej przywiązał. Nie wiem czy wytrzymamy bez niej w tej trasie.
-O właśnie. Zaprosiła mnie na bal, który będzie w jej szkole i potrzebuje zespołu, który tam zagra. Zaproponowałem nas. Wtedy mamy przerwę w trasie, bo bal jest 23 czerwca. Nie chciała zapraszać jednego z nas, ale skoro będziemy tam śpiewać, to poprosiła mnie na swojego partnera. Dodatkowo po występie przebierzemy się i założymy maski, bo to jest tematem balu. Będziemy mieć spokój od fanek. Nie rozpoznają nas.
-Pomyślała o wszystkim. Anioł nie dziewczyna. Dokonałeś dobrego wyboru. Powiemy chłopakom.
-Tak, ale jest coś jeszcze. Amber podoba się Louis, a Kimi Niall, ale boją się ich spytać o bal, więc Liss chce to zrobić za nie. Dziewczyny poinformuje po fakcie. Harry'emu chce wkręcić Sofi. Ta to ma łeb. A no i ma taką koleżankę. Danielle się nazywa. Tańczy z nią. Myśli czy byś z niaą nie poszedł.
-No stary. Jeszcze raz gratuluje gustu. I nie ma problemu, o ile zareaguje tak samo jak one.
-Spoko, podobno nie jest naszą fanką i dzięki. Chodźmy do reszty.- Wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy w stronę salonu.

Na szczęście zdążyłam do szkoły na czas. Kimi i Amber czekały na mnie przed budynkiem. Przywitałam się z nimi i ruszyłyśmy zostawić swoje rzeczy w szafkach. Opowiedziałam im co wymyślił Zayn. Spodobał im się ten pomysł. Oczywiście nie wspomniałam o Louisie i Niallu. Dowiedzą się po fakcie, ale na pewno się ucieszą. Z moim pomysłem ruszyłam do gabinetu dyrektorki. Zapukałam.
-Proszę. O to ty Liso. Co cię do mnie sprowadza?- Ehh... Tylko ona mówi do mnie Liso, ale jak ktoś powie o Liss, to i tak wie o kogo chodzi.
-Dzień dobry. Tak. Przyszłam do pani w sprawie balu. Pomyślałam, że pewnie już wszyscy pokupowali kreacje  i za późno na wprowadzenie konkretnego tematu. Myślę, że najlepszym pomysłem będzie bal maskowy. Nikt nie będzie wiedział kto jest kim, i każdy będzie się dobrze bawił.
-To bardzo dobry pomysł. Dobrze się spisałaś, ale mamy mało czasu, a z tego co słyszałam, nie mamy jeszcze wynajętego żadnego zespołu.
-I po części dlatego tu jestem. One Direction zgodziło się zaśpiewać parę swoich kawałków. Nie chcą za występ pieniędzy, co daje nam więcej możliwości związanych z dekoracjami i kateringiem.
-Szkoda, że to twój ostatni rok. Jak ty za coś się bierzesz to nie na żarty.
-Dziękuję. Chciałabym się jeszcze o coś spytać. Na balu trzeba być obowiązkowo i z osobą towarzyszącą. Chciałabym zabrać ze sobą jednego z członków zespołu. Kimi i Amber też chciały zaprosić jednego z nich. Czy to będzie problem, jeżeli pójdziemy na niego z osobą nie z naszej szkoły? I czy oni będą mogli potem w tym balu uczestniczyć? Zamieszania ich osobami nie będzie, bo po występie się przebiorą i założą maski.
-Nie. Myślę, że nie. Bardzo szybko się z tym uwinęłaś. Potrzebujemy jeszcze plakatów promujących bal.
-Tak właśnie myślałam.- Sięgnęłam po torbę, która leżała obok  krzesła, na którym siedzę.- Zrobiłam je wczoraj.- Podałam je dyrektorce. Przyglądnęła się im.
-Dobrze. Rozwieś je w szkole. Do końca dnia jesteś zwolniona z zajęć, aby zająć się organizacją balu. Potrzebujesz kogoś do pomocy?
-Dziękuję. Tak. Myślę, że z Kimi i Amber się szybko uwiniemy.
-Dobrze.- Napisała coś na kartce, którą po chwili dostałam.- Idź i daj to nauczycielowi, z którym macie lekcje. To wasze zwolnienie z dzisiejszego dnia.
-Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
Wyszłam i skierowałam się do sali, w której miałam mieć lekcję. Zapukałam i weszłam. Dałam nauczycielce kartkę. Przeczytała ją i włożyła do dziennika.
-Dobrze. Kimi, Amber. Weźcie swoje rzeczy i możecie iść.- Popatrzyły na mnie dziwnie, ale uśmiechnęłam się do nich. Zaczęły się pakować. Gdy wyszłyśmy z klasy Amber spytała.
-O co chodzi?
-Musicie mi pomóc w przygotowaniach balu. Na razie rozwiesimy plakaty, a potem idziemy zamówić katering i dekoracje. Jesteśmy zwolnione z całego dnia.
-Ooo... A jaki jest temat balu?- Odezwała się Kimi.
-Bal maskowy. Zayn na to wpadł.
-Dobreee...- Przeciągnęła ostatnią literę.
-Z kimś idziecie, czy jeszcze na nikogo się nie zdecydowałyście?
-Nikt.- Odpowiedziały zgodnie.
-Świetnie. Amber zapraszasz Louisa, a Kimi Nialla.
-A pamiętasz o naszym układzie?
-Tak, pamiętam. Chciałam cię jeszcze poinformować, że Zayn jest moja osobą towarzyszącą na balu.
-Mówisz tak, bo chcesz, żebym w końcu zaprosiła Louisa.
-Nie. Naprawdę. Zayn idzie ze mną. Znaczy jest ze mną zaraz po ich występie. Tak czy inaczej Louis i tak będzie na balu. Wolisz, żeby poszedł na niego z tobą czy sam z resztą zespołu?
-A oni skąd tam się wezmą?
-Miałam załatwić zespół, to załatwiłam.
-I tak ci nie wierzę, że odważyłaś się zaprosić Zayna. Widzę, że ci się podoba.
-Nie wierzysz?- Nie czekając na odpowiedź wyciągnęłam telefon i napisałam do niego smsa.
J:Hej. Mam pytanie co do balu. Kiedy jesteś wolny, bo musimy iść na zakupy? Jak już idziesz ze mną, to musisz ładnie przy mnie wyglądać. Wysłałam wiadomość. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Z:Hej :D Też tak myślę, bo z tego co widziałem masz brązową sukienkę, a nie mam krawatu takiego koloru. A poza tym musimy mieć maski. A co do wyglądu, ja zawsze ładnie wyglądam.
J:Nie schlebiaj sobie tak.
Z:To są same fakty.
J:No ciekawe skąd je wytrzasnąłeś?
Z:Jak przyjdziesz to ci pokażę.
J:Haha. Jak będę chciała przyjść. Dobra kończę. Muszę wprowadzić plany balu w życie.
Z:Ok. I będziesz chciała przyjść. Kto by nie chciał?
J:Nie piszczę na wasz widok, nie proszę o autografy. Myślę, że dam sobie radę bez was.
Z:Zobaczymy. 
J:Ok. A teraz serio kończę. Pa ;*
Z: Pa :*
-Teraz mi wierzysz? A wiesz co to oznacza? Że Louis za niedługo ma dostać od ciebie zaproszenie na bal.
-Ale ja się boję.
-Nie masz czego. Na pewno się zgodzi, a po balu może będziemy do ciebie wołać Pani Tomlinson. Haha. Fajnie by było.
-A my do ciebie Pani Malik.
-Chciałabym. Kimi, ale ty chyba odważysz się zaprosić Nialla.
- Pewnie, że tak, ale mamy problem. Jak on ze mnę pójdzie, to potrzebujemy jakiegoś dobrego kateringu. Najlepiej Nandos.
-Ej! Dobry pomysł. Chodźcie. Od razu go załatwimy i pójdziemy zamówić dekorację.
Ruszyłyśmy w stronę Nandos. Zamówiłam menu. Jak dowiedzieli się, że ma być tam Niall, dorzucili nam gratis taką samą ilość jedzenia jaką zamówiłam.
 Następnym celem były dekoracje. Wybrałyśmy je w sklepie papierniczym. Zapłaciłam za wszystko. Postanowiłyśmy pójść na kawę.
Siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarni dobre 3 godziny. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że pora iść do domu. Zapłaciłyśmy za wszystko i każda poszła w inną stronę.
Wróciłam do domu koło godziny 18. Rozebrałam się i zostawiłam rzeczy w pokoju. Zeszłam do salonu i zaczęłam się zastanawiać co robić. Doszłam do wniosku, że dawno nie grałam w FIFĘ 12. Wzięłam pada i włączyłam grę.
Zagrałam może 3 mecze, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Zastopowałam ją i ruszyłam do wyjścia. Otworzyłam  je, a moim oczom ukazała się dobrze znana mi piątka chłopców. Oparłam się o futrynę i założyłam ręce na wysokości biustu.
-I kto tu nie mógł beze mnie wytrzymać?
-Dobra wygrałaś. Nudziło nam się bez ciebie.- Odezwał się Zayn.- Możemy wejść?
-Hmm... Nie.- Uśmiechnęłam się i ruszyłam z powrotem do salonu, zostawiając drzwi otwarte. Chłopcy zrozumieli mój gest, bo ruszyli za mną. Wzięłam pada i znowu zaczęłam grać. Czując ich wzrok na sobie wyłączyłam mecz. Minęłam ich i poszłam do garażu. Przyniosłam pady i wręczyłam każdemu po jednym.- To co meczyk? Po troje.
-To kto z kim?- Spytał Liam.
-Ja z Liss.- Odezwał się Harry.
-Nie, bo ja.-Louis
-Dlaczego wy, a nie na przykład ja.-Niall
Nawet nie zauważyli jak wyszłam. Wzięłam z pokoju piłeczki ping-pongowe. Po trzy z każdego koloru. Włożyłam je do pudełka i wróciłam do chłopców.
-Zamknąć się i losować!- Popatrzyli na mnie, a potem na pudełko. Pierwszy losował Liam, potem Zayn, Louis, Niall i Harry.- No to już wiadomo. Gram z Louisem i Niallem.
Zaczęliśmy mecz. Mieliśmy taki skład, że z łatwością wygraliśmy. Oczywiście reszcie to nie pasowało. Losowaliśmy jeszcze raz. Tym razem trafił mi się Louis i Liam. Haha. Znowu zwycięstwo. Harry się obraził z tego powodu.
-Ok. To nie gramy już jak macie zamiar się obrażać. Jestem zmęczona. Chyba idę spać.
-Nie!-Krzyknęli wszyscy.
-Och. Wiem, że dbacie, aby mi nie zabrakło w życiu rozrywki, ale snu też trochę potrzebuję.
-Oj no weź. Oglądnijmy albo poróbmy coś, ale nie idźmy spać.- Odezwał sieę Louis.
-Jak będziemy oglądać film, to na pewno wam tu usnę.
-Z tobą będzie łatwiej niż z nami.-Stwierdził Harry.
-No nie wątpię. Dobra, możemy oglądać, ale pod warunkiem, że jak zasnę i będziecie chcieli mnie położyć spać, to mnie dobudzicie.
-Ok. Może być. Liam, znajdź jakiś film.- Powiedział Niall i rozsiadł się na kanapie. Ja w tym czasie ruszyłam do kuchni, gdzie szukałam czegoś do jedzenia. Jedna szafka. Nic. Druga. Nic. Trzecia. Nic. W czwartej dopiero znalazłam popcorn, żelki i chipsy. Wyciągnęłam wszystko na stół. Z lodówki wyciągnęłam zimne piwo, pepsi i sok pomarańczowy. Nagle poczułam na karku czyjś oddech. Podskoczyłam i odwróciłam się. Dostrzegam brązowe tęczówki.
-Malik! Czy ciebie już do końca powaliło?! Zawsze musisz mnie straszyć?!
-Oj tam. Przeżywasz. Chciałem ci pomóc.
-A nie łaska się odezwać?!
-Mała, nie krzycz już.
-Jak mnie prowokujesz to tera...- Nie dokończyłam, bo Zayn mnie pocałował.
Na początku się opierałam. Próbowałam udawać silną i wmawiałam sobie, że nie mogę się temu poddać. Niestety. Jego usta były takie ciepłe. Poczułam jego ręce na mojej talii i plecach. Był delikatny, ale pewny siebie. Nie wytrzymałam dłużej. Przybliżyłam się do niego i poczułam, że się uśmiecha. Ta chwila mogła by trwać wieczność. Szkoda, że wszystko się kiedyś kończy. Odsunęliśmy się od siebie, a on się mi przyglądał i się uśmiechał.
-Nienawidzę, jak tak robisz. Miałeś mi pomóc z przekąskami, a nie...
-Wolę ciebie, niż przekąski.- Uśmiechnęłam się i zrezygnowana pokręciłam głową. Popcorn wsypałam do jednej miski, a chipsy do drugiej. Cały czas czułam na sobie wzrok Zayna.
-Nie przyszedłeś mi tu czasem pomóc?
-Tak, ale nie tylko po to.- Podszedł do mnie. Odwróciłam się do niego i podałam mu piwo.
-Niestety będzie ci to musiało na razie wystarczyć.
-Na razie.- Poruszył śmiesznie brwiami.
-Bo się rozmyślę i powiem, że już nigdy się to nie powtórzy.
-Ok. To ja wolę na razie.- Uśmiechnął się. Dlaczego on musi tak na mnie działać?- Pomyślałam.
Wyszliśmy z kuchni, a chłopcy kłócili się o to, jaki film będziemy oglądać. Toy Story albo Kapitan Ameryka. Szczerze. Żaden. Podeszłam do nich i wyrwałam im pudełka.
-Na kanapę!
-Ale...
-Żadnych "ale" Tomlinson.- Popatrzyli na mnie dziwnie, ale to zignorowałam. Otworzyłam szufladę.-Jaki gatunek?
-Hmm... Może oglądniemy "Toy Story"?-Spytał Liam.
-Ok. To oglądamy "Piraci z Karaibów. Na nieznanych wodach."- Louis się zaśmiał.- A potem wszystkie części "Toy Story"-Lou się skrzywił, a u Liama na twarzy zagościł wielki uśmiech.-Poczekajcie, skoczę na górę po koce.
-Idę z tobą.- No nie. Znowu Zayn. Aż się boję.
-Ok. To chodź. Poszukamy w innych pokojach.- Film się zaczął, ale my ruszyliśmy na piętro w poszukiwaniu kocy. Znaleźliśmy cztery, a piąty był u mnie w pokoju. Weszłam do środka i wzięłam go z łóżka. Na biurku zobaczyłam torbę z wystającym plakatem i przypomniałam sobie o balu.
-Zayn?
-Tak?
-Przypomniałam sobie o balu. Kiedy idziemy na tę zakupy?
-Nie wiem. Obojętnie. A kiedy chcesz?
-W sumie to mi obojętnie. Kiedy wyjeżdżacie?
-W niedzielę.
-Tak szybko?! To może jak wrócicie, podczas waszej przerwy?-Usiadłam na łóżku, a on usiadł obok mnie.
-Nie wiem, czy będziesz miała potem na to czas. Może w piątek? Przed wyjazdem?
-Może być.- Popatrzyłam się mu w oczy. Widziałam w nich smutek.- Dlaczego się smucisz?
-Nie, dlaczego?
-Zayn. Przecież widzę. Co się stało?- Westchnął.
-Ty widzisz chyba wszystko?
-Haha. Może nie wszystko, ale większość. To co się dzieje?
-Nic specjalnego. Tyle, że nie chcę wyjeżdżać. To zabrzmi dziwnie, ale przywiązałem się do tego miejsca i do ciebie.-Spuścił głowę.
-Nie śmiej się, ale ja tez się do ciebie przywiązałam i ciężko mi znieść, że wyjeżdżasz. Pociesza mnie fakt, że wrócisz i pójdziemy razem na bal.
-Tak, dla mnie też jest to pocieszeniem.- Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Dopiero teraz dotarło do mnie, że zakochałam się w Zaynie Maliku. W jego oczach, głosie, zapachu, dotyku. Zawsze idealnej fryzurze, dobrze dobranych ubraniach. W jego poczuciu humoru, w tym, że zawsze umie mnie rozbawić. Nie widzi we mnie tylko "niezłej dupy", ale dostrzega mój charakter. Zalety i dużo, dużo wad. I chyba je akceptuje.
Z moich zamyśleń wyrwał mnie jego głos.
-Liss. Wszystko ok? Wyłączyłaś się chyba na chwilę.
-Tak. Przepraszam.-Uśmiechnęłam się.- To co idziemy?- Wstałam z łóżka, podnosząc koce.- Wezmę jeszcze może ze trzy poduszki na wszelki wypadek.
-Ok. To co idziemy?- Wziął resztę koców. Wyszliśmy z mojego pokoju. W salonie dałam każdemu po kocu.
-Niestety, ktoś albo będzie bez koca, albo ma jeden na dwie osoby. W ostateczności ja nie muszę mieć, bo znając życie, zaraz go z siebie zrzucę.- Usiadłam na podłodze. Do mnie dosiadł się Zayn i przykrył mnie kocem.- Dzięki.- Szepnęłam i zaczęliśmy oglądać, jedząc żelki.
Mimo, iż film był śmieszny, oczy mi się zamykały. Nie miałam już siły walczyć z sennością. Zamknęłam oczy i usnęłam.
Poczułam nagle jak ktoś mnie unosi. Otworzyłam oczy. Widziałam trochę niewyraźnie. Ktoś niósł mnie do pokoju. Ale kto? Poczułam, jak ktoś mnie odkłada na łóżko.
-Liss? Mała. Będzie ci wygodnie spać w ubraniach?- Ten głos. Trochę się rozbudziłam. Wstałam i wyciągnęłam z szafy piżamę. Poszłam do łazienki i przebrałam się. Wróciłam, a on tam na mnie czekał. Siedział na łóżku.
-Która godzina?- Spytałam wchodząc pod kołdrę.
-1:30.
-A chłopcy gdzie?
-Śpią na dole.
-Może by ich zaprowadzić do pokoi?
-Nie. Wytrzymają na kanapie.- Podniósł się z zamiarem wyjścia.
-Nie zostawiaj mnie.- Popatrzył na mnie z troską? Tak. Chyba tak właśnie na mnie spojrzał.
-Jesteś pewna? Bo jak coś, to cały czas będę na dole.
-Tak, jestem pewna.- Podszedł do łóżka, ściągnął koszulkę i położył się obok mnie. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Poczułam jak mnie obejmuje, przyciąga bliżej i całuje w czoło. Z uśmiechem na twarzy usnęłam.



Coś mam za mało tej motywacji :D
Teraz mam warunek :)

5 komentarzy i dodaje następny rozdział :D

Tysiaxxx

piątek, 4 października 2013

Rozdział 9. "już macie mnie dosyć"

            Obudził mnie dźwięk smsa. Telefon leżał na biurku, więc musiałam się po niego ruszyć. Z niechęcią wstałam z ciepłego i miękkiego łóżka i poszłam po telefon. Wiadomość od Kimi. Wstawaj leniu. Znając życie jeszcze śpisz. Jak nie odpiszesz w ciągu 10 minut to zacznę dzwonić. Idziemy za godzinę do skateparku?
Ta to ma wyczucie. Jest 9 rano. Dobra odpiszę jej bo się nie odczepi. Ok. Ale jeszcze raz mnie obudzisz tak wcześnie, to nie ręczę za siebie. Wysłano. Trzeba się ubrać. Wyglądnęłam przez okno. Było pochmurno, czyli coś dłuższego. Wyciągnęłam z szafy szarą koszulkę na ramiączkach, jeansy z niskim krokiem, czarno-białą bluzę i fioletowe adidasy.
W kuchni zrobiłam sobie szybko śniadanie. Napiłam się soku. Do szarej torby z adidasa spakowałam dwie butelki wody, wzięłam deskę i ruszyłam w stronę skateparku. Po drodze mijałam sąsiadów, z którymi się witałam. Uwielbiałam tych ludzi. Zawsze mili i uśmiechnięci.
Tak jak myślałam, w parku spotkałam Kimi z Amber. Stały pod rampami. Wyściskałyśmy się i zaczęłyśmy jeździć. Uwielbiamy to. Niby zwyczajna deska na kółkach, a daje nam tyle zabawy. Kochamy się wygłupiać z chłopakami z ramp. Każdy jest tak pozytywnie nastawiony.
Siedziałam na szczycie rampy i oglądałam poczynania Kimi, gdy dostałam smsa. Zayn.
Z:Siema :D Co robisz?
J:Cześć. Siedzę z dziewczynami na rampach. A jak wczorajszy wywiad?
Z:A spoko było. Może byśmy się spotkali, bo strasznie nudno tu z chłopakami.
J:Spoko. Powiem dziewczynom, że muszę iść. Gdzie się spotkamy?
Z:Nie wiem. Może po drodze jakoś?
J:Ok. To ja idę. 
Z:Ok :)
-Dziewczyny! Idę już, bo trochę zgłodniałam i Zayn pisał, że chce się spotkać, ale nie wiem o co chodzi.
-Dobra. Dziewczyno leć do niego.- Krzyknęła Kimi.
-Ok. Widzimy się jutro.- Wzięłam swoje rzeczy i pojechałam w stronę domu. Przejechałam kawałek i zobaczyłam Zayna. Był sam. Spodziewałam się całej piątki.
-Hej. Nie wiedziałem, że jeździsz na desce.
-Cześć. No trochę.
-Coraz bardziej mi imponujesz. Wiedziałaś o tym?
-O jak mi miło. To gdzie idziemy? Mam ochotę na coś słodkiego. Nie wiem jak ty?
-No ja właśnie też. To co, idziemy do tej kawiarni zaraz obok parku?
-Pewnie.- Szliśmy i gadaliśmy o wszystkim. Ten chłopak mi imponował coraz bardziej. Stał mi się o wiele bliższy niż reszta zespołu. Łączyły mnie szczególne więzi z każdym, ale z Zaynem były one o wiele silniejsze. Weszliśmy do kawiarni i zamówiliśmy sobie po kawie i kremówce.
-No to opowiadaj. Co tam ciekawego robiliście wczoraj? Jak poszedł wywiad?
-A no jak zwykle. Pytali o codzienność, życie prywatne, nowe miłości, związki, trasę koncertową. Nic szczególnego.
-Właśnie. Kiedy macie trasę? Wydaliście płytę, to na pewno was to czeka.
-No właśnie. Wyjeżdżamy za dwa tygodnie. Jak mi się nie chce opuszczać Londynu.
-Szybko. A miałam nadzieję, że Amber zaprosi Louisa na bal. Taa... Leci na niego trochę.
-Serio?! Bo Lou na Amber też. Trzeba coś zrobić. Póki jeszcze jesteśmy.
-A kiedy wracacie?
-W listopadzie. Na początku listopada mamy ostatni koncert w Australii.-Posmutniał trochę.
-Ej! Co to za mina? Masz się cieszyć. Zdaję sobie sprawę jakie to musi być dla was męczące, ale nie wiesz ile milionów fanów chce was zobaczyć. Pójść na wasz koncert i dobrze się bawić. Podziwiają was za sukces jaki osiągnęliście.
-Tak. Wiem. Umiesz człowieka zachęcić.- Uśmiechnęłam się. Dopiliśmy kawę i zjedliśmy kremówkę. Pora było się zbierać.
Szliśmy w stronę naszej ulicy, ale Zayn był trochę przygaszony.
-Dlaczego się smucisz?
-Jaa..? Nie. Zdaje ci się.
-Oj Malik. Musisz się jeszcze wiele nauczyć, jeśli chcesz mnie okłamać. Widzę, że coś cię trapi i nie obstawiam trasy, ale nie wiem czemu. Poczekaj. Ty się zakochałeś?! Bingo!
-Matko! Czy ty czytasz w myślach? Skąd..? yyy... Jak..?
-Widzisz skarbie. Jestem dziewczyną. Ale to nie tylko z tego powodu. Kimi co trochę ma na oku innego chłopaka. Po tych jej miłościach, nauczyłam się poznawać takie rzeczy.
-Dobra jesteś. Wyobrażam sobie ciebie w roli swadki.
-Haha. Słodki jesteś. Najpierw sama sobie kogoś znajdę, a potem będę za cudze związki się zabierać.
-Może skończmy ten temat. Jak tam przygotowania do balu?
-Nie mam chwili odpoczynku. Jestem przewodniczącą szkoły i wszystko muszę robić sama.
-A Amber i Kimi?
-Taa... One się zajmują kateringiem i muzyką. A ja muszę zarezerwować salę, wymyślić temat balu, dekorację, sprowadzić jakiś zespół, co wystąpi na żywo. Tego jest bardzo dużo.
-Współczuję ci. A co do zespołu to mam pomysł.- Mówiąc to poruszał zabawnie brwiami.
-Haha. Myślałam o was, ale macie trasę.
-Którego jest bal?
-23 czerwiec.
-Masz Mała szczęście. Od 18 czerwca do 1 lipca mamy przerwę. Przyjedziemy do Londynu.
-Naprawdę możecie?- Przytaknął. Rzuciłam się na niego i zaczęłam przytulać.- Ratujesz mi życie.
-Tak, wiem. Po raz kolejny już. Jak ty mi się zrekompensujesz?- Zamyślił się.
-Może chcesz pójść ze mną na ten bal? Skoro i tak będziecie, a ja się zastanawiałam nad którymś z was, a nie chciałam brać jednego, bo tak głupio trochę, skoro trzymacie się razem. Będzie fajnie. Amber umówimy z Louisem, a Kimi z Niallem. Harry może wziąć Sofie, a Liama muszę poznać z taką Danielle.
-Z przyjemnością z tobą pójdę. A co do nich to ciężko będzie.
-Wiem. W sumie z Amber będzie najgorzej. Louis jej się podoba, a ona boi się go zaprosić.
-To rzeczywiście ciężko będzie.
-Ja go zaproszę za nią. Inaczej nie da rady.
-Można spróbować. A co do tematu balu, to niech to będzie maskowy bal. Nie będziesz musiała się męczyć za bardzo z dekoracjami. A po występie my też założymy maski i będziemy mieli spokój od fanek.
-Jak ja cię kocham za twoje genialne pomysły.
-Wiem. Każdy tak mówi.- Nie zauważyłam kiedy dotarliśmy pod mój dom.-To ja się będę już zbierał. Wpadnij jutro i oświeć Louisa o twoim genialnym planie.
-Chyba naszym. Dobra idę. Muszę jeszcze przygotować szablony do szkoły jak to ma mniej więcej wyglądać. Dziękuję za kawę. Liczę na powtórkę.
-O każdej porze dnia i nocy.- Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam na pożegnanie. Podeszłam do drzwi i odwróciłam się, żeby zobaczyć jak Zayn odchodzi.
Weszłam do środka i od razu wzięłam się za przygotowanie szablonów z projektem wnętrza. Po godzinie wszystko było gotowe, a ja nie miałam co robić. Spojrzałam na zegarek. Była 17:15. Tak wcześnie. Może pójdę do chłopców?-Pomyślałam i złapałam telefon. Wykręciłam numer do Liama. Odebrał po 2 sygnałach.
L:Halo.
J:Cześć Liam. Co robicie ciekawego?
L:O hej Liss. No właśnie nie mamy żadnych pomysłów na dzisiejszy wieczór. A co tam u ciebie?
J:Nie mam co robić i pomyślałam o was. I chciałam się zapytać czy już macie mnie dosyć, czy mogę wpaść?
L:My ciebie dość? Haha. Chodź. Może coś wymyślimy ciekawego.
J:Dobra to ja się zbieram. Będę za 10 minut.
L:Ok. czekamy. Pa.
J:Pa.- Rozłączyłam się i poszłam się przebrać. Z szafy wyciągnęłam niebieskie rurki, beżowo-brązową bluzkę z rękawem 3/4 i vansy w panterkę. Założyłam wszystko na siebie, wzięłam telefon, zeszłam na dół, napiłam się jeszcze wody,wzięłam torebkę i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.
Idąc do chłopców zauważyłam, że zaczęło się ściemnieć. Pod ich domem byłam po jakichś 5 minutach. Zadzwoniłam domofonem, ponieważ furtka była zamknięta. Usłyszałam znajomy dźwięk, więc weszłam do środka. Nie pukając otworzyłam drzwi i ruszyłam w stronę salonu, skąd dobiegały jakieś hałasy. To co tam zobaczyłam kompletnie mnie zatkało.
Cały pokój był porozwalany. Jakby przeszło przez niego tornado. Na ścianach były plamy, chyba po pomidorach, na dywanie było pełno plam, po błocie i napojach. Po podłodze tarzały się rzeczy chłopaków i resztki jedzenia. Kanapa była wywrócona. To już wiem co tu się działo. Wojna na jedzenie. Boże. Ile oni mają lat?-Pomyślałam.
Nagle do pokoju wbiegł Niall cały w mące. Gdy mnie zobaczył podbiegł do mnie i się za mnie schował. Na początku nie wiedziałam co się dzieje. Do salonu wbiegła reszta zespołu. Na mój widok zatrzymali się. Chyba ich trochę zamurowało na widok mojej miny.
-Ile wy macie lat?! Długo już tak się zachowujecie?!
-Nie przychodziłaś dłuższy czas i zaczęliśmy się nudzić. Zaraz wezwiemy ekipę sprzątającą.- Odezwał się Louis.
-O nie. Najpierw na taras.
-Po co?- Zdziwili się wszyscy.
-Zaraz zobaczycie.- Ruszyłam pierwsza, a oni poszli w moje ślady.- Do basenu. Musicie się umyć.
-A nie możemy w łazience?- Spytał Harry.
-Nie! Trzeba było o tym pomyśleć zanim zaczęliście się rzucać jedzeniem Styles. Do wody!- Widać nie mieli siły się ze mną kłócić, bo posłusznie wskoczyli do basenu. Ja w tym czasie poszłam na górę i każdemu przyniosłam ręcznik i ubrania na zmianę. -Jak skończycie to się przebierzcie i chodźcie do salonu.- Powiedziałam do nich i weszłam do środka. W garażu znalazłam wiadra, szczotki, ściereczki i mopy. Zaniosłam je na górę. Z kuchni wzięłam środki czyszczące i postawiłam koło wiader. Usiadłam na fotelu i czekałam, aż chłopcy przyjdą. Po 10 minutach zjawili się czyści i przebrani.
-Jesteśmy. To co, ekipa sprzątająca?- Spytał Zayn.
-O nie. Nie ma tak dobrze. Stwierdziliście, że się nudzicie, więc mam dla was zajęcie.-Popatrzyli na mnie podejrzliwie.-Odwróćcie się.- Zrobili to i wtedy odezwał się Niall.
-Nie!
-Owszem. Nabałaganiliście, to po sobie posprzątacie. A ja was popilnuję. I bez gadania. Łapać za mopy i do roboty.- Popatrzyli na mnie spode łba, ale nic się nie odezwali. Zaczęli sprzątać. Szło im strasznie. Szkoda było na to patrzeć, ale musieli mieć nauczkę, za to, że nie szanują jedzenia i czyjejś pracy. Po kryjomu robiłam im zdjęcia. Chciałam się jeszcze trochę z nich pośmiać potem.
Po 3 godzinach udało im się doprowadzić salon do stanu używalność.
-No brawo! Trochę wam to zeszło, ale salon wygląda jak nowy.
-Ta kobieta nas wykończy.-Mruknął Harry do reszty zespołu.
-Słyszałam.
-Bo miałaś.- Wystawił mi język.
-Harry, kochanie. Muszę ci coś pokazać. Chyba, że chcesz to zobaczyć na swoim twitterze.- Uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Nie!
-Owszem, więc się zachowuj ładnie.
-Szantażujesz mnie kobieto?
-Nazywaj to jak chcesz.- Popatrzył na mnie wzrokiem typu ,,Spróbuj to gdzieś wrzucić a nie żyjesz", ale się tym nie przejęłam. Usunęłam jednak najgorsze zdjęcia. Reszta jest na pamiątkę.- Będę się zbierać. Widzę, że jesteście padnięci.
-Nie. Chodź oglądniemy jakiś film.- Odezwał się Niall, a reszta przytaknęła.
-Jesteście pewni, że nie chcecie iśc spać?
-Nie. Jest spoko. Co chcesz oglądać?
-Komedię.
-Komedie. Hmmm... Może ,,Gang dzikich wieprzy".
-Ooo... Uwielbiam, ale poczekajcie chwilę. Lou, Niall jest sprawa. Zayn ty też. - Chłopcy spojrzeli na mnie, po czym wstali i wyszliśmy do kuchni.- Nie chciałbyś Lou towarzyszyć jednej z moich najlepszych przyjaciółek podczas balu?- Tomlinson się nad czymś przez chwilę zastanawiał.
-Jasne. Z wielką przyjemnością. A mogę wiedzieć której ?
-Haha. Amber.- Dodał Zayn, a uśmiech na jego twarzy się powiększył.
-Tym bardziej jestem na "Tak".- Uśmiechnęłam się do niego.-A ty Niall? Bo tak się składa, że Kimi pewnie jeszcze nad tym nie myślała, a bal się zbliża.
-Będę zaszczycony.-Ukłonił się teatralnie. Zaczęliśmy się z Zaynem śmiać. Potrzebowałam chwili na uspokojenie. Wróciliśmy do reszty.Rozsiedliśmy się  na kanapie, Liam przyniósł popcorn i zaczęliśmy oglądać.
  Nie minęło pół godziny, a chłopcy już spali. Raz sobie z nimi poradziłam, to i teraz dam radę.-Pomyślałam. Najpierw zaprowadziłam półprzytomnego Louisa do jego pokoju, i jak to zrobiłam już kiedyś, rozebrałam go do bielizny i przykryłam. To samo było z Niallem i Liamem. Najgorsi byli Harry i Zayn. Ten pierwszy chociaż się sam rozebrał, ale po schodach było ciężko. Zayna za to w ogóle nie dało się ruszyć, ale przecież go tu nie zostawię. Jakimś cudem wstał. Doszliśmy do pokoju, a on od razu rzucił się na łóżko.
-Zayn czekaj. Będzie ci tak wygodnie.- Wymamrotał coś w stylu potwierdzenia, przykryłam go i wyszłam z pokoju.
Spojrzałam na zegarek. Była 22:45. Może pójdę spać do jednego z pokoi, a rano wyjdę wcześniej, zrobię jakieś śniadanie i pójdę. Tak też zrobiłam. Zajęłam pokój, który chłopcy pokazali mi ostatnio i poszłam spać, ale wcześniej nastawiłam sobie budzik w telefonie na 5:00.



Rozdział 9 :D Jak obiecałam, ale troche jestem zawiedziona ;( Przykro mi z powody liczby komentarzy. To naprawdę motywujące, zobaczyć cyferki pod postami. Ale jedna to jednak trochę za mało. Może pod tym będzie więcej :P

Tysiaxxx